Konieczność osobistego wywyższenia Jezusa

Wtorek, V Tydzień Wielkiego Postu, rok II, J 8,21-30

 Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie? A On rzekł do nich: Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich. Powiedzieli do Niego: Kimże Ty jesteś? Odpowiedział im Jezus: Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego. A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu. Rzekł więc do nich Jezus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba. Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego.


        Jezus mówi w liczbie mnogiej: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył” (J 8,28). Liczba mnoga jest tutaj istotna, gdyż jest to po pierwsze nawiązanie do czynności jednego człowieka – Mojżesza, któremu Pan polecił: „sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu” (Lb 21,8).
      Liturgia słowa Wielkiego Postu bardzo świadomie wiąże te dwa fakty z historii zbawienia: ocalenie po szemraniu Żydów na pustyni przez wywyższenie węża oraz słowa Jezusa z Ewangelii o konieczności wywyższenia Jego samego w życiu słuchaczy dla ich zbawienia.
       W Ewangelii św. Jana słowo „wywyższyć” jest jasnym odniesieniem do śmierci krzyżowej, a właściwie jej zbawiennego znaczenia dla ludzi (3,14; 12,32.34). Nie dzieje się to przecież automatycznie przez jednorazowy historyczny fakt podniesienia w górę krzyża z Jezusem na Kalwarii. Wielu nie tylko wtedy nie zrozumiało i nie przyjęło tego zbawiennego wydarzenia, ale i w historii, a i dziś są ludzie, którzy nie przyjmują zbawienia przez krzyż Chrystusa. Potrzeba więc, aby każdy bardzo osobiście przyjął życie, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa; przyjął jako coś najwyższego w życiu. Wtedy - zgodnie z Ewangelią - będzie ocalony i wtedy dostąpi łaski poznania Boga.   
        Każdy, słuchający Jezusa kiedyś i dziś, powinien zrobić jak Mojżesz, tzn. posłuchać Boga i przyjąć lekarstwo na umieranie. Co zabijało Żydów w drodze do ziemi obiecanej? Szemranie. To „sekretna”, wewnętrzna lub uzewnętrzniona dyskusja, niezadowolenie, ale nie skierowane do tych, którzy są odpowiedzialni za stan rzeczy, ale poza ich oczami. A więc jest to mamrotanie poza i wbrew Bogu, mamrotanie poza pasterzami Boga, poza oczami tego, którego sprawa dotyczy. Życie staje się wtedy niewyraźne jak mamrotanie. Nie załatwia się spraw wprost i konkretnie. Nie ma więc dobrego rozeznania. Wszystko zaczyna rozgrywać się w półcieniach, niedomówieniach. Nawet ewangelizacja może stanąć w miejscu. Tak było w dziejach Apostolskich - pod wpływem szemrania - Kościół zatrzymał się w drodze (Dz 6, 1-7). Kiedy szemrzemy, język narzekania, a więc i „język życia” jest językiem, który rani i zabija. To właśnie ukazuje Bóg, zsyłając jadowite węże na szemrzących. Wąż nie mówi, ale syczy, jadowity wąż uderza nagle i śmiertelnie. Wielu Żydów umarło z powodu ukąszenia przez… szemranie. Dopiero po wielu ofiarach ludzie powiedzieli: „Zgrzeszyliśmy, szemrząc…” (Lb 21,7). Jezus mówi to samo do swoich słuchaczy, do całego świata: „pomrzecie w grzechach swoich, jeśli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich (J 8,24).

        Osobiście wywyższam Syna Człowieczego, kiedy podnoszę Jezusa ukrzyżowanego ponad wszystkie moje grzechy i całą rzeczywistość mojej drogi życia, kiedy uznam i wyznam, że grzechy ranią mnie i zabijają, kiedy uznaję i wyznaję, że to, co jest powyżej Jezusa, staje się bogiem, który nie ocala.

        Jezusowi Chrystusowi wyniesionemu ponad wszystko powierzam swoje życie, śmierć i zmartwychwstanie. Kościół i to, co w nim zostawił Pan, staje się wtedy moim ratunkiem. Stawiam więc Jego słowa ponad moje i innych, choćby te najpiękniejsze. To droga do przyjęcia łaski poznania jak bardzo język Jezusa i język Ojca stanowi jedność. Słowa Boga to słowa spełnionych obietnic i słowa wierności. Mowa przychylna, konkretna i zbawienna. Droga wywyższenie Boga w Chrystusie staje się drogą poznawania Boga. Drogą doświadczania życia w pokoju. To doświadczenie codzienne.

       Czyż nie jest to najważniejsza fotografia z życia błogosławionego, a już niedługo świętego Jana Pawła II? Tak twierdzi Arturo Mari, że jedno z ostatnich zdjęć Jana Pawła II, z prywatnej kaplicy, które przedstawia papieża podnoszącego i całującego krzyż Jezusa  podczas drogi krzyżowej w Koloseum, streszcza wszystko (Arturo Mari, Do zobaczenia w raju, Warszawa 2006, s.135-136).    

Fot. sxc.hu