Kościół prosi o pokój i wskazuje źródło problemu

Gdyby prześledzić nagłówki gazet i mediów elektronicznych z ostatnich kilku lat, bez wątpienia łatwo zdiagnozowalibyśmy, jaki to główny temat przyświecał w ostatnim czasie światowej debacie oraz społecznej dyskusji. I nie powinno być tu zaskoczenia. Koncentracja naszej uwagi na temacie toczących się wciąż wokół nas wojen jest zupełnie logiczna i nad wyraz zasadna. Najazd Rosji na Ukrainę, wojna na Bliskim Wschodzie, trwające wciąż zagrożenie konfliktami między Koreami, między Gujaną a Wenezuelą czy też na sytuacja na Tajwanie – wszystko to dzieje się właśnie teraz. Dokładnie w tych chwilach światowych dziejów. Jednakowoż przy pełnej świadomości dramatyzmu pełnoskalowych konfliktów zbrojnych warto pamiętać, że szereg krajów (zwłaszcza tych należących do kategorii tzw. "państw rozwijających się") nadal zmaga się konfliktami nieco innego rodzaju. Konfliktami wewnętrznymi. Ludzie giną wskutek porachunków mafijnych, wskutek wysokiego poziomu przestępczości czy też przez bardzo niespokojną sytuacją społeczną. W tej skomplikowanej pod względem polityczno-społecznym sytuacji staje dziś także Kościół. On także nie może pozostać obojętny. I nie pozostaje. Poza niesieniem pomocy ofiarom wojen Kościół początku XXI wieku wyciąga dziś obronną rękę także nad ofiary wspomnianych wyżej konfliktów wewnątrzpaństwowych.

Widać to choćby w sytuacji mało w Polsce obserwowanego Kościoła Kostaryki. Tamtejsi biskupi wezwali w ostatnich dniach polityków do połączenia sił w obliczu znacznego wzrostu liczby zabójstw w ich ojczyźnie. W wydanym przez kostarykański episkopat oświadczeniu podkreślili, że celem musi być uzgodnienie nowego paktu społecznego, aby przeciwdziałać przyczynom tej niepokojącej sytuacji. Biskupi zawarli w swoje odezwie dramatyczny apel: „Nie możemy pozwolić, aby Kostaryka stała się krwawą łaźnią”.

W dalszej części oświadczenia czytamy m.in.: „Mówimy na przykład o skrajnej polaryzacji naszego społeczeństwa, o nierówności, która pogrąża tak wiele rodzin w nędzy i głodzie, podczas gdy bogactwo niewielkiej grupy osób z roku na rok się podwaja lub nawet potraja”.

Bo rzeczywiście w tym kojarzonym do tej pory raczej z turystyką środkowoamerykańskim państwie wskaźnik zabójstw wzrósł w zastraszającym tempie. Wskaźnik ten (liczony na 100 tysięcy mieszkańców) wzrósł z 11,7 w 2018 roku do 17,2 w 2023. Oznacza to, że w samym tylko ubiegłym roku w Kostaryce odnotowano 907 zabójstw. Przytłaczająca większość z nich powiązana była z działalnością narkotykowych gangów.

W sąsiednim Salwadorze, gdzie przed dekadą odnotowywano rekordowy wskaźnik zabójstw (wynosił on około 60 na 100 tys. mieszkańców), a dziś spadł do zaledwie 2,4, władze postulują zaostrzenie rygoru walki z przestępczością karteli. Prezydent Rodrigo Chaves zaproponował m.in. wydłużenie maksymalnych kar więzienia dla młodocianych przestępców do 50 lat (czyli takich, jakie tyczą dorosłych), dopuszczenie ekstradycji oraz ułatwienie zatrzymywania podejrzanych w aresztach. Opozycja skarży się, że drastyczne rozwiązania, jakie zastosowano w Salwadorze, nie mogą być wprowadzone w Kostaryce, gdyż, jak donosi choćby posłanka Gloria Navas – przewodnicząca parlamentarnej komisji ds. bezpieczeństwa i handlu narkotykami – „Kostaryka nie jest Salwadorem ani żadnym z krajów, w których łamane są prawa człowieka”.

Sytuacja społeczna, gdy chodzi o poczucie bezpieczeństwa samych mieszkańców Kostaryki, zrobiła się już na tyle niepokojąca, że Kościół postanowił zabrać oficjalny głos w tej sprawie. Stąd wspomniana odezwa tutejszych biskupów o połączenie sił w walce o pokój.

W podobnym duchu wypowiedział się w ostatnich dniach także honduraski duchowny, kardynał Oscar Andres Rodriguez Maradiaga. W programie kanału telewizyjnego TSI „Al Banquillo” oznajmił, że głównym problemem w walce z handlem narkotykami jest to, że ani nie zwalcza się konsumpcji, ani nie podejmuje się działań przeciwko pieniądzom, które są deponowane w międzynarodowych bankach z tej nielegalnej działalności.

W ten sam sposób ten jeden z najbardziej znanych przedstawicieli Kościoła katolickiego w Ameryce Łacińskiej dołączył do debaty i skrytykował rynki konsumenckie w Europie i USA.

Światowe depesze obiegła wypowiedź kardynała Maradiagi wskazująca na to, że „pieniądze te są splamione krwią ofiar. Europa i Stany Zjednoczone są głównymi konsumentami narkotyków i nie dążą do zwalczania ich konsumpcji, ale raczej promują nielegalny handel i pieniądze”. Emerytowany arcybiskup Tegucigalpy zwrócił ponadto uwagę, że syntetyczny narkotyk fentanyl, który również jest produkowany w Hondurasie, jest „najgorszą trucizną”, jaka obecnie istnieje.

Kościół widzi więc źródła problemów, jakie konsekwentnie zaburzają pokój w ludzkich sercach oraz na ulicach miast. Wspomniana wyżej reakcja hierarchów mogła być wywołana niedawno opublikowanymi statystykami mówiącymi o przechwyconych ilościach narkotyków przywiezionych na Stary Kontynent. W samej tylko belgijskiej Antwerpii przechwycono w zeszłym roku około 116 ton kokainy. Oznacza to, że rekord wszech czasów wynoszący 109,9 ton w 2022 roku został tym samym ponownie przekroczony. Jak podaje serwis Katolickiej Agencji Informacyjnej, narkotyki do Europy są przewożone głównie z Kolumbii, Ekwadoru oraz Panamy. Kilka dni temu Ekwador zgłosił rekordowe znalezisko około 20 ton kokainy.