Krew na korporale

Sobota, XXVI Tydzień Zwykły, rok II, Hi 42,1-3.5-6.12-17

Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele. A teraz Pan błogosławił Hiobowi, tak że miał czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Miał jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał Gołębicą, drugą Kasją, a trzecią Rogiem Antymonu. Nie było w całym kraju kobiet tak pięknych jak córki Hioba. Dał im też ojciec dziedzictwo między braćmi. I żył jeszcze Hiob sto czterdzieści lat, i widział swych potomków - w całości cztery pokolenia. Umarł Hiob stary i pełen lat.

       Te słowa Hioba bardzo mocno korespondują z tym, czego mogłem doświadczyć wczoraj, pielgrzymując do Sokółki. Nawiedzając sanktuarium cudu eucharystycznego, zostałem przez jednego z księży wprowadzony za kratę do kaplicy, gdzie znajduje się relikwiarz cudu. Gdy podszedłem do ołtarza, zobaczyłem z odległości kilku centymetrów korporał, na którym jest realna, najprawdziwsza plama krwi. Wstrząsnęło mną! Żadne zdjęcie tego nie oddaje, adoracja z odległości kilku metrów też nie... Spojrzenie na ten skrawek białego materiału, którego nitki są przesiąknięte Najdroższą Krwią Chrystusa sprawiło, że mogę powtórzyć za Hiobem: Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem...