Krzyż i Zmartwychwstanie
Piątek, V Tydzień Wielkiego Postu, rok I, J 11,45-57
Ostatnie spojrzenie i ostatnią medytację kierujemy w stronę Krzyża, który jest ostatecznie zwycięstwem i prowadzi ku zmartwychwstaniu.
Oto Chrystus umiera na Krzyżu. Oddaje Swe życie, aby człowieka zbawić i odkupić. Z wysiłkiem wielkim wypowiada ostatnie słowa, Swój testament skierowany do człowieka, a najmocniej brzmią chyba te dwa: „wykonało się” i „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”.
Wypowiadając te słowa Jezus Ukrzyżowany i Umierający jest chyba najbliżej współczesnego człowieka, tak bardzo zagubionego i wątpiącego.
Czy i my niejednokrotnie nie przeżywamy takiego stanu ducha?
Czy nie słyszymy codziennie wokoło o takich problemach ludzi nam bliskich, przyjaznych, przyjaznych może nawet anonimowych, którym tak trudno dźwigać ten trud codziennego dramatu a niejednokrotnie tragedii życia.
Jezus, choć wywyższony na Krzyżu, jest w tym momencie najbliżej ludzkiej niedoli, najbliżej naszego osamotnienia.
To On Jezus zniża teraz Swe Bóstwo do naszej ludzkiej nędzy i słabości, która przecież, jak doskonale wiemy i widzimy, nieustannie nam towarzyszy!
Jego Krzyż, jakby rozmnożył krzyże, jakie nosiła i niesie ludzkość do dziś!
Zobaczmy choćby życiorysy naszych polskich świętych i błogosławionych. Niemal każda z tych postaci kroczyła drogą krzyża, by osiągnąć chwałę świętości i doskonałości życia. Zapatrzeni w Chrystusa wiedzieli, że tylko drogą przez śmierć idzie się do pełni życia.
Każdy, kto jest Jezusowym uczniem wie, że aby żyć, trzeba umierać – tak jak Mistrz, Jezus Chrystus.
Jezus rozpięty na Krzyżu ramionami swoimi ogarnia całą ludzkość, cały świat. Patrząc na Ukrzyżowanego możemy być pewni, że i my i nasze słabości, i nasze problemy są ogarnięte nie tyko Jego rozwartymi ramionami, ale są także zamknięte w otwartej ranie Jego Serca.
To na Krzyżu żołnierz włócznią przebija Jego bok, to tam wypływa krew i woda.
Stojąc pod Krzyżem uświadamiajmy sobie, że ta krew i woda to symbol sakramentów Kościoła. To tutaj rodzi się nasze zbawienie, nasze odkupienie. To Krzyż i Otwarty Jezusowy Bok sprawia, że dziś możemy korzystać z sakramentów, które dają nam życie Boże.
Życie to zostało nam wysłużone Jego śmiercią, a symbolem tego jest Przebite Serce.
Wpatrzeni w Krzyż dziękujmy dziś Jezusowi za to, czego z miłości dla nas dokonał!
Uświadamiajmy sobie, że ta łaska wysłużona Jego śmiercią jest dziś naszą mocą i siłą w najtrudniejszych sytuacjach życia.
Iluż ludzi właśnie w Jezusowym Krzyżu widzi pociechę, odnajduje siłę do pokonywania różnorodnych trudności i problemów.
Dlatego „kłaniamy się Tobie Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył”. Tak mówimy, tak się modlimy w Wielkim Poście na każdym nabożeństwie Drogi Krzyżowej. I ta prawda musi nam towarzyszyć nie tylko teraz, w Wielkim Poście, ale zawsze, bo zawsze Krzyż jest symbolem tego, co dla nas najświętsze i najważniejsze i najcenniejsze.
Wpatrując się w Jego Krzyż, patrząc w Otwarte Serce, złóżmy tam u stóp Krzyża i w Otwartej Ranie wszystkie nasze wielkopostne przemyślenia, refleksje, postanowienia.
Napełnijmy się tą miłością, jaką wyczytamy w Sercu Jezusowym, które za nasze grzechy jest starte.
Bądźmy wdzięczni za śmierć, która nam daje życie. Podejmijmy postanowienia, których natchnieniem niech będzie ta scena.
Może na koniec Wielkiego Postu zawołamy ze skruchą, jak dobry łotr: wybacz, zaprowadź tam, gdzie Ty jesteś!
Może jak Maria Magdalena będziemy trwać z miłością pełną wdzięczności za to, co On nam wybaczył i co zapomniał w momencie każdego rozgrzeszenia; bo jej i nam Jezus wiele odpuścił. Ona bardzo umiłowała i my także musimy bardzo Go umiłować. Proporcjonalnie do darowanej nam winy.
A może jak św. Jan usłyszymy, że Maryja jest naszą Matką, bliską naszym troskom i zmartwieniom i dziś postanowimy „zabrać Ją do siebie”.
Oto Matka Twoja, takie słowa mówi Jezus z Krzyża. Tak jest do dziś. Jest Ona, Bolesna Matka, naszą, jest wtedy, gdy po ludzku tak trudno zrozumieć ból, cierpienie, nieuleczalną chorobę. Jest w bólu duszy i ciała każdego, kto stoi pod krzyżem swego cierpienia! Gdy usłyszymy dziś wyraźnie – to jest także twoja Matka, gdy zabierzemy Ją do siebie, jak to uczynił św. Jan, wtedy Ona będzie Wspomożycielką, Pocieszycielką i Nieustanną Pomocą dla nas.
Uczy także ta scena delikatności i uczynków pełnych miłosierdzia. Kto bowiem otrzymał taki bezmiar miłości, musi sercem wrażliwym odpowiedzieć za dobro dobrem.
Nie mogli tego uczynić inaczej bliscy w przyjaźni z Jezusem ludzie, jak tylko zdjąć Go z Krzyża, oddać w ręce Matki, namaścić Ciało, zawinąć w chusty i pogrzebać ze czcią Tego, który za nas i dla naszego zbawienia oddał życie.
Te dobre, jakby zwyczajne a jednak wielkie czyny Szymona z Arymatei, Nikodema i innych bliskich przyjaciół niech będą zachętą, aby takich zwyczajnych, a zarazem wielkich dobrych czynów było w naszym życiu wiele. Skoro naszym hasłem podczas tegorocznych kazań pasyjnych było „naśladowanie Jezusa” to On, który przeszedł przez życie czyniąc dobrze, On, który to czynione dobro przypieczętował Krzyżem, będzie nas wspierał w tych dobrych i szlachetnych postanowieniach czynienia dobra, jak czynili owi przyjaciele spod Krzyża.
A te czyny dobra prowadzą do Zmartwychwstania.
Do Zmartwychwstania także zaprowadzić nas mają te nabożeństwa, te rozważania wszystkie.
A zaprowadzić, to znaczy odkryć, że to my możemy jak Uczniowie z Emaus zasiąść z Nim za stołem Eucharystii i spożywać Chleb Eucharystyczny.
To także jak Maria możemy i my usłyszeć, jak On mówi do nas w natchnieniu modlitwy i nazywa nas „po imieniu”.
To jak Piotr i Jan, aby zobaczywszy Pusty Grób, uwierzyć, że Krzyż nie był końcem, ale początkiem nowego, innego życia.
To także apostolskie świadczenie, że On żyje w świecie, w człowieku, w liturgii, w pięknie przyrody. Żyje w naszym sercu i my codziennością naszego chrześcijańskiego postępowania o tym życiu mamy świadczyć.
To ma być owoc tych rozważań.
Naśladowanie Zmartwychwstałego, Żyjącego Jezusa! Naśladowanie na wzór tych, którzy nie tylko byli świadkami Jego Męki i Śmierci, ale także Zmartwychwstania. Amen.