ks. Dariusz Salamon SCJ, Chrzest, który objawił Jezusa - homilia

Niedziela, Święto Chrztu Pańskiego, rok A, Mt 3,13-17

Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.

        ... a teraz jako dorosły mężczyzna poprzez chrzest ujawnia się jako Mesjasz i Syn Boży i rozpoczyna swoją publiczną działalność. Rozważmy w tej refleksji, czym był chrzest dla samego Jezusa i czym ten chrzest jest dla nas, wierzących w Niego.

Objawienie Jezusa Izraelowi
          Kościół zbliża nas ponownie do tajemnicy chrztu Jezusa. Właściwie Jezusowi, który nigdy nie popełnił grzechu, chrzest pokuty nie był potrzebny i w tym sensie sprzeciw Jana był słuszny. Ale w tym wydarzeniu chodziło o coś więcej, o wypełnienie się Bożych zamiarów. Nadszedł czas, by po trzydziestu latach życia w ukryciu Mesjasz objawił się ludziom, aby wypełnić misję, dla której przyszedł na ten świat: ogłosić nadejście Królestwa niebieskiego. Jan Chrzciciel był świadomy, że przyszedł chrzcić wodą w tym celu, aby tak się stało, aby Jezus się objawił Izraelowi (por. J 1,31). To jest najważniejsza misja, jaką miał do spełnienia: przygotować lud na przyjście Mesjasza, a jeszcze bardziej – rozpoznać Go i wskazać ludowi. Gdy więc zobaczył zbliżającego się Jezusa, nazwał Go Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata (J 1,29). On jest Tym, który chrzcił będzie Duchem Świętym i ogniem (Mt 3,11).

Nie tylko Mesjasz, ale Syn umiłowany
       Poprzez świadectwo Jana nad Jordanem Jezus zostaje wyniesiony w oczach Izraela jako Mesjasz, czyli „Namaszczony” Duchem Świętym. Równocześnie jego świadectwo zostaje potwierdzone jeszcze innym, o wiele ważniejszym, o którym wspominają wszystkie ewangelie synoptyczne. Kiedy po przyjęciu chrztu Jezus modlił się, wtedy otworzyły się nad Nim niebiosa, zstąpił na Niego Duch w postaci gołębicy, a z nieba odezwał się głos: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie»” (Mt 3, 16). O ile Jan wskazuje na Jezusa jako na człowieka namaszczonego Duchem Świętym, o tyle głos z nieba odsłania jeszcze głębszy wymiar prawdy o Nim. Jezus jest „umiłowanym Synem Ojca”! A zatem już nie tylko człowiekiem, nawet wyjątkowym, ale Synem Bożym! Jest to początek ujawniania tajemnicy Jezusa, którą On sam będzie stopniowo odsłaniał i potwierdzał poprzez wszystko, co będzie „czynił i nauczał” (Dz 1, 1), zwłaszcza przez swoje cuda i zmartwychwstanie.

Chrzest solidarności z grzesznikami
            Jezus nie potrzebował chrztu dla siebie. Jego gest posiada jednak swoją wymowę i znaczenie dla nas. Jeżeli przez swoje wcielenie Chrystus zjednoczył się z każdym człowiekiem, to przyjęcie chrztu w Jordanie jest też wyrazem tego zjednoczenia, tej solidarności z grzeszną ludzkością. Stąd Jego życie nie będzie pozbawione pokuty i cierpienia, podejmowanych w imieniu wszystkich grzeszników. Jezus przecież weźmie na siebie winy nas wszystkich. Prawdziwy chrzest pokuty, zadośćuczynienia Bogu, dokona się na krzyżu, co zresztą Jezus sam zapowiada: "Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie." (Łk 12,50). Odtąd chrzest stanie się sakramentem, nabierze nowego znaczenia i skutków: każdy, kto go przyjmie zostanie zanurzony w tajemnicę paschalną Chrystusa, w Jego śmierć i zmartwychwstanie, po to, aby umarł w nim stary człowiek i narodził się człowiek nowy.

            My również przez chrzest narodziliśmy się na nowo. Dzięki temu sakramentowi staliśmy się, podobnie jak Jezus, umiłowanymi dziećmi naszego Ojca w niebie. Uwielbiamy dziś Boga za ten wielki dar, a równocześnie chcemy być wierni przyrzeczeniom chrzcielnym, które pomagają nam zachować godność dzieci Bożych.

Fot. sxc.hu