Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki

Piątek, 3 Niedziela Wielkanocna, rok I, J 6,52-59

 

Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i pije krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim.

Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki». To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum.

 

         Opisana przez ewangelistę sprzeczka jest całkowicie zrozumiała. Bo oto słyszą słowa, budzące zadziwienie lub nawet pewnego rodzaju niesmak. Dać komuś swoje ludzkie ciało do spożycia. Zwykłe logiczne myślenie – tak nie wolno! Jezus z pewnym entuzjazmem przedstawia słuchaczowi ważną obietnicę, która dotyczy życia wiecznego.  Jednakże zadaję sobie pytanie, czy słuchacz w swoim myśleniu kalkulował kwestie życia wiecznego? Znamy to, co mamy tu na ziemi. Wieczność przedstawia się nam jako pewnego rodzaju tajemnica. Śmierć, choć jest bramą, prowadzącą do odkrycia w pełni tego, co tu na ziemi, jeszcze jest przed nami zakryte, to zwykle budzi pewnego rodzaju lęk. Obecnie stwierdzenie – spożywać ciało Jezusa nie kojarzy się kanibalizmem. Jednakże czy na pewno kojarzy się z obietnicą życia wiecznego?

         Czasami dostrzegam duże zadziwienie, gdy komuś tłumaczę, iż istotą obecności na Eucharystii nie jest samo przybycie, ale cały dynamizm Mszy Świętej prowadzi nas do wydarzenia komunii, czyli urzeczywistnienia spotkania z Jezusem. Intensywność, z jaką przeżywam to spotkanie, buduje moją relację z Chrystusem. Bo czy jest to logiczne: spędzić całą wieczność z kimś, kogo nie znam i nic mnie z Nim nie łączy? Często mijam się z lekarzem, wychodzącym z pokoju pacjenta. On na pytanie zadane: czy chce pan tabletki, ażeby żyć, słyszy wyraźnie – Tak. Gdy tego samego człowieka pytam o spotkanie z Jezusem w sakramencie pojednania i eucharystii – zwykle słyszę po prostu – Nie. Dlatego zadaję sobie pytanie:  czy naprawdę rozumiem tę propozycję, którą dał mam Bóg?