Którędy do Boga?

 

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

    Zatem, którędy najlepiej iść do Boga? By czasu nie zmarnować, by drogi nie nadkładać? A może przez te oficjalne kościelne bramy na kolanach z różancem w ręku. A może przez strumień święconej wody i furtkę konfesjonału. A może znakiem krzyża, przykazań i Boskiego Chleba. Czy jednak pod rękę w towarzystwie ulubionych świętych. A może  na przełaj, trochę inaczej. Czy raczej drogą stron zapisanych przez trudne słowa teologii.

    Bo wielu już zaufało tej drodze trudnej, takiej na łeb i na szyję, z bagnem i dziurami po kolana. I czy ta droga będzie kręta, czy prosta, to tam zawsze Bóg będzie wołał przez megafon sumienia : „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie.”

 

    Ta droga to ciągły powrót do Boga z wyciągniętą dłonią  – pustą, ale otwartą na Jego łaskę miłosierdzia. Ta droga to otwarte dno naszego serca, które jak strażnik strzeże, byśmy nie zeszli z wybranego szlaku.

    Chrystus jest po to drogą, byśmy do Niego doszli. Ta droga nie ma bramek i szlabanów, ona jest bezpłatna i ciągle otwarta na każdego.

 


Fot. sxc.hu