Ktoś się tu boi

Czwartek, XXV Tydzień Zwykły, rok I, Łk 9,7-9

 Lubisz czuć niepokój?

To jest niesamowite dla nas, ale jak może tetrarcha Herod niepokoić się wieściami o cudach zdziałanych przez Jezusa. Gdzieś na pustyni tłum chodzi słuchać jakiegoś religijnego nauczyciela, co to ma do polityki, Rzymian i walki o władzę? Tak mi się wydaje, że mimo swojego mało cnotliwego stylu życia Herod czuł ducha Biblii o tyle, że wiedział, jak działa Bóg Izraela. Jako król patrzył w skali makro, „na grubo”, powiedzieliby młodzi.

Ten Bóg znany był z tego, że był żywy. Co to oznaczało? Otóż nie ludzie przychodzili do jego posągu w świątyni, ale On wkraczał i wypowiadał swoją wolę. I kończyły się żarty. Ktoś musiał wstać i opuścić swoją ziemię, zajęcie i wykonać to - do czego został wezwany. Czy nie stąd mamy słowo powołanie w naszym polskim języku? Czasami był to „jeden ktoś”, czasami z rodziną. Bywało, że „wszystkie ktosie” musiały wyjść z domów i udać się w drogę. Więcej, jak nie słuchały, to pomarły w drodze i dopiero ich dzieci weszły do ziemi obiecanej. Przecież od momentu Zwiastowania św. Rodzina miała tak samo. Wstań, weź swoją żonę i uciekaj…

I teraz powiesz mi, że to jakiś absurd, co nam do tego, że straszę ludzi. Nie straszę, zastanawiam się, dlaczego bał się Herod, a to dopiero połowa jego strachu.

Druga połowa dotyczy tego, że Bóg patrzy na nasze życie i tak samo jasno określa swoje wymagania. I tylko dlatego, że On określił swoje wymagania, my mamy pojęcie grzechu, bo jest to świadome zrobienie inaczej, wbrew Jego woli. „Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą” (Ps 51)

Tak uczciwie biorąc, czym jest nawrócenie - jeśli nie wyruszeniem w nieznane... Nie trzeba porzucać domu ojca swego, czasami przychodzi porzucić siebie samego, swoje plany, marzenia, wartości, oddać swój czas na modlitwę. Czynić czyny, których nam się nie chce czynić. Upraszczam, żeby się nie rozpisywać.

Tetrarcha Herod nie chciał zmienić stylu swojego życia, oddalić żony brata swego,  dlatego przecież ściąć kazał Jana.

W szkole biblijnej prowadzący powiedział zdanie, które mi utkwiło w głowie. Tam, gdzie się pojawia Bóg żywy, tam się kończy święty spokój. Albo inaczej: św. Augustyn w swoich" Wyznaniach" mówi Bogu - Stworzyłeś nas Panie dla siebie i niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie (św. Augustyn, Wyznania)

Uciekając przed Bogiem, nie zaznamy spokoju. Adam schował się w krzakach Raju, Jonasz próbował, wielu próbowało i próbuje. Ale to i tak nic nie zmieni. Jeśli On woła i ja jestem powołany, to trzeba będzie się zatrzymać, usłyszeć i wykonać. 

Albo niepokój będzie naszym stałym lokatorem. Lubisz czuć niepokój?