Lectio Divina na XXXI Nd. Zw. (C)

Lectio
 
      Proś Ducha Św., aby Ci towarzyszył ze swoją łaską i czytaj uważnie słowa Ewangelii, szukając słowa dla siebie.
 
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty.
 
Jerycho było miastem nadgranicznym, jednym z najzamożniejszych miast Palestyny. Usytuowane było w żyznej części Judei, szczyciło się pałacem Heroda, na pewno też posiadało komorę celną. Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba mieć świadomość, jak wysokie cła musiały być tam nakładane. Zwierzchnik celników miał zatem odpowiedzialną funkcję gospodarczą: kontraktował sprzedaż, ustalał wysokość opłat celnych, zatrudniał podległych sobie poborców. Ktoś na takim stanowisku mógł się dorobić znacznego majątku całkiem uczciwie – lecz z dalszych słów Ewangelii (Łk 19,8) wynika, że Zacheusz i tak oszukiwał.
 
Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
 
      Być „niskiego wzrostu” znaczyło według ówczesnych standardów mieć nie więcej jak 1,5 metra wzrostu. Jerycho znane było jeszcze ze swoich palm, którym sprzyjał trwający przez cały rok przyjemny klimat. Rosło tam też wiele innych drzew, m.in. sykomory. To drzewo z kolei, spokrewnione z drzewem figowym, ale inne niż sykomora z Ameryki Północnej czy też europejski albo azjatycki klon sykomory, było bardzo łatwo dostępne – bez trudności można było się na nie wspiąć. W mieście, w którym wiele było przyległych do siebie domów, wiele było także willi i parków i chyba łatwiej było się wspiąć na drzewo niż wchodzić na dach domu.
 
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu.
 
      Ludzie o wysokiej pozycji w społeczeństwie nie mieli w zwyczaju wpraszać się na gościnę do kogokolwiek. Tym bardziej pobożni Żydzi nie chcieliby wstąpić nawet do domu celnika, nie mówiąc już o spożywaniu z nim posiłku. Człowiek, który wykonywał zawód uważany za haniebny i w pewnym stopniu zdradziecki, przypuszczalnie był obojętny religijnie i nie dbał o dawanie dziesięciny z pokarmów, dlatego faryzeusze, kiedy im coś ofiarowywał, byli względem niego podejrzliwi. Jezus zwraca się po imieniu do kogoś, kogo wcześniej nie spotkał – Żydzi uważali, że taką zdolność posiadali jedynie prorocy.
 
Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie.
 
      Zacheusz zamiast po prostu przyjąć łaskę od Pana postanawia zadośćuczynić. To bardzo pasuje do posługi Jezusa, ale odbiega od ówczesnych standardów. Obiecując zadośćuczynienie, Zacheusz przyznaje się do popełniania oszustw w swojej branży. Ten gest przyznaje również, że i przestępstwa dokonane w białych rękawiczkach są równie ciężkie jak wszelkie inne kradzieże. Wymiar zadośćuczynienia jest przesadnie wielki w stosunku do tego, co nakazywało faryzejskie prawo. Poza tym radykalizm w sprawach majątkowych w starożytności traktowany był jako oznaka wielkiego oddania ucznia dla nauczyciela.
 
Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło. (Łk 19,1-10)
 
      Żydzi powszechnie wierzyli, że zbawienie stanie się udziałem całego ich narodu – potomków Abrahama – z wyjątkiem tych, którzy sami się wykluczyli, popełniając haniebne zbrodnie. Na kartach Starego Testamentu Bóg rzeczywiście sam poszukuje zagubionych owiec, bo przywódcy ludu zawiedli.
 
Meditatio
 
      Teraz trwaj w odnalezionym słowie i rozważaj, z jaką łaską Pan przychodzi dziś do ciebie.
Niski wzrost bywa nieraz bardzo kłopotliwy. Niektórzy mają z tego powodu jakieś kompleksy, czują się gorsi od innych – wyższych – i starają się ten brak nadrobić w innych dziedzinach. Wydaje się, że tak mogło być z Zacheuszem. On pomimo swojego niskiego wzrostu udowodnił, że stać go na wiele. Został celnikiem i zdobył pozycję zwierzchnika nad innymi kolegami po fachu. W ten sposób zdobył sobie szacunek i uznanie, a nawet większość zwykłych ludzi zaczęła się go bać. Nikt więc nie mógł go znieważyć z powodu niskiego wzrostu.
 
     Swoją karierę zdobył jednak w nieuczciwy sposób. W efekcie przegapił szansę na otrzymanie od ludzi czegoś cenniejszego od samego tylko szacunku – nikt go nie kochał. Dlatego nosił w sercu ciągły niepokój, odczuwał jakiś nieustanny brak. Usłyszawszy o przybyciu Jezusa do jego miasta, zrodziło się w nim pragnienie poznania tej niezwykłej osoby, o której zapewne wiele już słyszał. Wszystko byłoby w porządku, gdyby jednak nie ten niski wzrost. Może to prozaiczna sprawa, ale okazała się dużym utrudnieniem w spełnieniu szczerego pragnienia poznania osoby Jezusa, nawet tylko zobaczenia Go z bliska. Wrodzony albo też nabyty w trakcie kariery spryt szybko podsunął rozwiązanie tego problemu. Zacheusz wspiął się na sykomorę, bo na nią łatwo było mu wejść i na niej mógł pozostać niezauważony w gęstwinie liści. Jezus mimo to dostrzegł serce spragnione prawdziwej miłości i wołając po imieniu, demaskuje zwierzchnika celników, a jakby tego jeszcze było mało, wprasza się do niego na posiłek. Czy to serce szukające miłości przyciągnęło wzrok i uwagę Miłości, czy sama Miłość wyczekała wreszcie ten właściwy moment spotkania z tym zagubionym sercem?
 
      Spotkanie Jezusa z Zacheuszem rodzi nieopisaną radość. W oczach tłumu powstaje zgorszenie, że Jezus idzie w gościnę do grzesznika. Zacheusz jednak doznaje łaski nawrócenia i przyjmując Jezusa do siebie, przestaje być grzesznikiem, a efekt jego metanoi przynosi niesamowicie piękne owoce.
 
      Jezus Chrystus zna wszystkie ludzkie braki, wszystkie kompleksy, wszystkie „niskie wzrosty”. Zna również wszystkie miejsca ucieczki i sposoby łatania ludzkich kompleksów, zna wszystkie „sykomory”, w których człowiek próbuje się schować i z dystansem przyglądać się pełni życia. Wszystkie nasze ludzkie braki stają się miejscami, w których możemy doświadczyć spotkania z ożywiającą Miłością.
 
      Postaw sobie ważne pytanie: czy odkrywam przed Jezusem swoje kompleksy, czy odsłaniam wobec Niego swoje braki, niedoskonałości, zaniedbania i grzechy?
 
Oratio et contemplatio
      Trwaj w modlitwie i uwielbieniu Pana za Jego przemieniające i wypełniające miłością słowo.
 
Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się u Ciebie, 
mówię Panu: «Tyś jest Panem moim; 
nie ma dla mnie dobra poza Tobą». 
Ku świętym, którzy są na Jego ziemi, 
wzbudził On we mnie miłość przedziwną! 
Ci, którzy idą za obcymi [bogami], 
pomnażają swoje boleści. 
Nie wylewam krwi w ofiarach dla nich, 
imion ich nie wymawiam swoimi wargami. 
Pan częścią dziedzictwa i kielicha mego: 
To właśnie Ty mój los zabezpieczasz. 
Sznur mierniczy wyznaczył mi dział wspaniały 
i bardzo mi jest miłe to moje dziedzictwo. 
Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek, 
bo nawet nocami upomina mnie serce. 
Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, 
nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy. 
Dlatego się cieszy moje serce, dusza się raduje, 
a ciało moje będzie spoczywać z ufnością, 
bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu 
i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu. 
Ukażesz mi ścieżkę życia, 
pełnię radości u Ciebie, 
rozkosze na wieki po Twojej prawicy. (Ps 16)
 
Actio
      Staraj się przypominać w ciągu dnia słowo, które ciebie poruszyło. Niech cię pobudza do uczynków miłości.