Mały czy wielki?

Poniedziałek, XXVI Tydzień Zwykły, rok I, Łk 9,46-50

Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki. Wtedy przemówił Jan: Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię Twoje wypędzał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami. Lecz Jezus mu odpowiedział: Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami.

„Kto bowiem jest najmniejszy pośród was wszystkich, ten jest wielki.” Wielkość i małość to pojęcia tak różnie przez nas rozumiane. Świat lansuje „wielkość”, natomiast „małość” jest uważana za coś gorszego. Bardzo często tkwi w nas nastawienie, by być „wielkimi”. Przejawia się to w różnych sytuacjach w codzienności. Na każdym kroku podkreślamy własną ważność. Na każdym kroku chcemy dochodzić swego. Na każdym kroku zaznaczamy swoje zdanie. Włączamy się w rozmowy, by zostać zauważonym. Chcemy zaistnieć. W sytuacjach stresujących, nerwowych bardzo często wychodzi z nas chęć pokazania swojej przewagi, ważności, mądrości - czyli swojej wielkości. W wielu sytuacjach mamy ochotę poustawiać wszystko po swojemu, według swojej mądrości. 

Przyjrzyjmy się sobie. Ile w nas niecierpliwości. Skąd się ona bierze? Z braku pokory, z przekonania, iż jesteśmy ważni my, nasze plany, nasza praca, nasz czas, nasze pieniądze, nasze zdrowie. Ważni, a nawet najważniejsi. To poczucie wielkości wprowadza nas we frustrację, bowiem, gdybyśmy naprawdę przeżywali siebie jako małych, godzilibyśmy się na różne sprawy i wydarzenia uważając, że Bóg wie, co czyni, że taka, czy inna reakcja jakiejś osoby, to wynik splotu pewnych sytuacji, zdarzeń, nie ustawialibyśmy wszystkiego po swojemu i nie próbowalibyśmy wykazywać swojej wyższości, mądrości i przewagi nad innymi.

Człowiek pokorny często milczy. Czy ty milczysz, gdy ciebie nie pytają o zdanie?