Mam tę moc
Dobrze życzyć – czasem tylko tyle, aż. Co właściwie znaczy błogosławić? Łacińskie „benedicto” wywodzi się od „bene” – dobrze i „dicere” – mówić. Błogosławić (benedicere) to życzyć dobra, mówić o kimś dobrze, chwalić, dziękować, pozdrawiać. Spotkane w Biblii „błogosławieństwo” i „błogosławienie” kryją w sobie ogromne bogactwo. Sam rzeczownik „błogosławieństwo” (hebr. „beraka”) oznacza prezent, wzajemne obdarowanie.
Zanim zapytamy sami siebie, czy my dobrze życzymy, musimy przypomnieć sobie, czy nam dobrze życzono. Czy zbiegając po schodach, słyszeliśmy ciche zamykanie drzwi na samej górze, a wraz z nim niemożliwe do usłyszenia, a jednak zostające z nami na zawsze: No, i niech Cię Bóg błogosławi. A może wysiadając z auta pod szkołą, w tempie co najmniej niespokojnym, czuliśmy, jak z nami zostaje: Z Panem Bogiem! To wszystko ma znaczenie. Nasz świat stwarzały słowa: dobre, ważne, mające moc budowania w nas wszystkiego, co piękne.
W jednym z wywiadów kard. Henryk Gulbinowicz, mówiąc o błogosławieństwie, dzielił się swoim własnym doświadczeniem wyniesionym z rodzinnego domu. „Tradycja błogosławienia dzieci przez rodziców była tam mocno zakorzeniona: - Miałem ze trzy lata, kiedy w domu rodziła się moja siostra. Pokojówka powiedziała mi, że nie mogę być z mamusią. Widziałem, jak tata się niepokoi i przemierza pokój. Gdy tylko usłyszeliśmy płacz dziecka, tata wszedł do pokoju mamy i zrobił znak krzyża na czole malucha, mówiąc: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, przyjmujemy cię, córeczko, do rodu naszego, a Pani Ostrobramska niech ma ciebie w opiece”. Ksiądz Kardynał wspominał też o codziennym błogosławieństwie, którym obdarowywali go rodzice: „- Na Wileńszczyźnie był taki zwyczaj, że dziecko w nocnej koszuli biegło do mamy i prosiło: „Mamusiu - krzyżyk!”. Słowo „błogosławieństwo” było dla dziecka za trudne, a co to jest krzyżyk - wiedziało. Mama zrobiła znak krzyża, a przy okazji i pocałowała, przytuliła”
A Jezus? Błogosławił jak nikt.
Faktycznie, raczej nie zrobił nikomu krzyżyka na czole, bo krzyż miał się pojawić chwilę później, ale nakładał ręce. W pamięci mamy fragment z Mateusza: „Wtedy przyniesiono Mu dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: Dopuście dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie. Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd (Mt 19, 13-15).
Dobry zwyczaj
W wielu domach to już nawyk, obowiązek, o który upominają się maluchy, a bywa, że staje się on też dobrą tradycją w kolejnych parafiach, gdzie po Mszy św. dzieci prawie, że biegną w stronę ołtarza, by tam ksiądz nałożył na nie ręce.
Przed pójściem do przedszkola, szkoły, na zajęcia, po wstaniu i przed spaniem, przed egzaminem, zawodami, wyjazdem na ferie. Błogosławić. Również w naszej bezradności, gdy choroby, lęki, bo oczywistym się wydaje, że ważne dni takie jak: pierwsza komunia św., bierzmowanie, pierwsza spowiedź, potem sakrament małżeństwa, kapłaństwa nie mogą się odbyć bez tego rodzicielskiego wsparcia.
Jak to dobrze zrobić?
Każdy z nas może wypowiedzieć słowa błogosławieństwa. Nie potrzebujemy do tego formuł ani budynku kościoła. Błogosławieństwo to rodzaj modlitwy wstawienniczej. Jestem tu, kocham cię, jesteś dla mnie ważny, chcę dla ciebie jak najlepiej i dlatego: nakładam na ciebie ręce, wzywam Boże Imię i uwielbiając, prosząc, powierzam cię Niebu.
To może wyglądać też trochę inaczej. Położenie ręki na głowie, ramieniu, wyciągnięcie dłoni, ten przywołany już krzyżyk. Kolejnym elementem są wypowiadane na głos słowa. Słowa też są nasze, z serca, z miłości.
To nie czary. To łaska, w którą jako ludzie wierzący wierzymy, ale jako wątpiący łatwo o niej zapominamy. Nie zaklinamy rzeczywistości, po prostu pamiętamy, że istniejemy w równie konkretnym wymiarze duchowym – my, nasze dzieci, nasi rodzice, również ci, których z nami już tu dziś nie ma. Możemy i już. Mamy tę moc.
Co na to nasze dzieci?
Trzeba przetestować samemu, a tam, gdzie te testy się już odbyły, wszyscy relacjonują to samo: maluchy same się upominają o błogosławieństwo, to dla nich coś ważnego, kolejna nić budująca – jasne ich relację z Górą, ale one czasem tego jeszcze nie wiedzą i nie rozumieją, a to, co widzą, to, że rodzice są bliżej nich, że kochają, że dbają.
Żyjemy w świecie brudnych słów. To nie tylko przekleństwa nad rozlaną kawą, czy kolejną domową katastrofą. To media, które po cichu, często w tle, pakują w serca naszych dzieci - co tu dużo mówić - najgorsze świństwa. A słowa mają moc.
W 2013 roku, w noworocznym słowie na „Anioł Pański” Benedykt XVI powiedział m. in.: „(…) Chciałbym, aby do każdego mężczyzny i każdej kobiety na świecie dotarło błogosławieństwo Boże. Czynię to, używając starożytnej formuły zawartej w Piśmie Świętym: »Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem« (Lb 6,24-26)”. Przytoczone przez papieża słowa to tzw. błogosławieństwo Aarona. Nawiązują do polecenia, które Bóg dał Mojżeszowi: „Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie błogosławić Izraelitom”. Do tego nakazu dołączona jest obietnica: „Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił”.
Źródłem jest Bóg, ale Jego moc płynie przez nas.
We wspomnianym już wywiadzie kard. Gulbinowicz przywołuje też inny, zapomniany zwyczaj: ofiarowania dzieci w wieku przedszkolnym Matce Bożej. Oto, co wspomina: - Miałem chyba cztery lata, gdy rodzice, zgodnie ze zwyczajem, zaprowadzili mnie przed obraz Ostrobramskiej Pani w Wilnie. Pamiętam, jak po Mszy św. wszyscy uczestniczący w ceremonii - rodzice, najbliżsi - udali się do kaplicy Matki Bożej. Było ciemno i bardzo się bałem, mocno trzymałem się ręki taty. Twarz Maryi wydawała mi się taka duża i nie chciała na mnie patrzeć - Ostrobramska Pani ma oczy przysłonięte powiekami. Przyszedł karmelita, odczytał nade mną po łacinie modlitwę, a potem poświęcił mnie i wszystkich obecnych wodą święconą. Ucałowałem relikwie. Karmelita wziął moją buzię, podniósł w kierunku obrazu Maryi i powiedział: „Widzisz, od tej chwili Ona jest twoją Mamą. Ta na ziemi będzie, ile Bóg pozwoli, a Maryja będzie z tobą zawsze”. Rodzice ofiarowali mnie Matce Bożej jak św. Anna i św. Joachim ofiarowali Bogu Najświętszą Dziewicę, kiedy zaprowadzili Ją do kapłana. Ksiądz Kardynał zachęca rodziców do tego zewnętrznego dowodu powierzenia dzieci Maryi - „żeby widzieli aniołowie, ludzie i demony”.