Mama ma wychodne

Zdarza mi się obejrzeć filmy, najczęściej amerykańskie, które pokazują matki na tzw. wychodnym. Kreowany w nich obraz kobiety nijak ma się do rzeczywistości. Z przerażeniem widzę kobiety bez żadnych zahamowań, które po przejściu przez próg własnego domu zaczynają upajać się wolnością, swoje dzieci nazywać potworkami, zażywać wszelkich dostępnych używek. Z pewnością to wypaczenie zostało celowo ubarwione, jednak kłóci się to z moim wyobrażeniem matki. Nie, żebym nie odczuwała potrzeby wyjścia gdzieś samej bez dzieci, bez myślenia, że trzeba ze sobą zabrać tysiące niezbędnych rzeczy, pilnować drzemek, diety i tym podobnych spraw. Już kiedyś pisałam, że każdej mamie, czy w ogóle rodzicowi, należy się odpoczynek, należy się chwila wytchnienia i zrobienia czegoś tylko dla siebie. Większość mam czas wolny bez dzieci dzieli na czas tylko dla mamy, czas dla taty oraz czas wolny rodziców bez dzieci. W każdej z wymienionych przestrzeni powinno być miejsce na zrozumienie i nieocenianie.

Reset w macierzyństwie jest potrzebny jak deszcz w czasie suszy. To jest kwestia bezsporna, choć wiele mam na myśl o nim ma wyrzuty sumienia. Czasami pojawiają się one tuż po wyjściu z domu. Niekiedy my, mamy, nie potrafimy odpuszczać. Wydaje nam się, że nikt nie będzie potrafił tak dobrze jak my zaopiekować się naszym dzieckiem. Przy pierwszym dziecku jesteśmy matkami Polkami, wszystko chcemy robić same, czujemy ogromną odpowiedzialność i wielką więź z dzieckiem, tak że pomoc traktujemy trochę jak próbę wyręczania nas na siłę. Czasami możemy to tak odczuwać, gdyż dużo zależy od intencji czy sposobu niesienia pomocy przez pomagającego. Przy drugim dziecku i kolejnym znacznie chętniej przyjmujemy pomoc. Ponadto czujemy, że dobrze jest zdrowo wypocząć. Czasami po silnym emocjonalnym wyczerpaniu wystarczy kilkanaście minut spaceru, by nabrać dystansu do domowych trudów. Inną kwestią jest z pewnością zwykła tęsknota. Sama wielokrotnie tego doświadczyłam, kiedy oddałam synka pod opiekę dziadkom czy ciociom. Niekiedy zdarzało się, że mimowolnie spoglądałam w telefon, czy jest jakaś wiadomość. Czułam smutek, że nie ma mnie przy nim, jednak szybko uświadamiałam sobie, że przecież nie dzieje mu się krzywda, a ja mam szansę odpocząć, zrelaksować się.

Wyrzuty sumienia pogłębiają się czasem przez ciągłe ocenianie. Matki szczególnie są na nie narażone. Sama tego doświadczałam na spacerze, u lekarza czy nawet w kościele dzięki „życzliwym" osobom. Niekiedy w najbliższym otoczeniu są inni, którzy owszem pomogą, ale niestety nie dość umiejętnie. Rozmowy z innymi mamami pokazują, że czują się przytłoczone ocenianiem –często tylko po okładce – kiedy narzekają, że są zmęczone, oraz spełnianiem czyichś oczekiwań, zapominając o tym, że same są matkami, rodzicami. Nawet kiedy robimy coś tylko dla siebie, jak chociażby idziemy do kosmetyczki, czujemy wątpliwości, czy nie lepiej inaczej ten czas spożytkować. Jednak to zawsze wiąże się z obowiązkami, od których poniekąd chcemy odpocząć. Jedna z moich rozmówczyń usłyszała na swoją prośbę opieki nad dziećmi, że powinna wziąć odpowiedzialność za dzieci, skoro już je posiada. Inna boi się zwrócić o pomoc do najbliższych, ponieważ według nich ucieka przed problemami. Dlatego, niestety, niektóre mamy czują się bardzo osamotnione, nie skarżą się albo przestały się skarżyć, bo czują, że nie mogą. Dlatego pomagać trzeba umieć – nie zadawać pytań, nie mówić, że rodzice są źle zorganizowani, nie doradzać, kiedy nie potrzebujemy rady.

Kiedyś kobiety chyba nie mówiły głośno o potrzebie odpoczynku, co jednak nie oznacza, że współczesne matki czy w ogóle rodzice są gorsi, ale bardziej o siebie dbają, co wynika z pewnością z innych uwarunkowań kulturowych. To nie egoizm, ale dbanie o swoje zdrowie psychiczne. Więcej pożytku dziecko będzie miało z rodzica wypoczętego, aniżeli sfrustrowanego, stale krzyczącego. Zmienił się z pewnością model rodziny, który teraz zakłada równouprawnienie małżonków w dzieleniu obowiązków domowych. Wiem, że konserwatywne podejście do rodziny boi się wszystkiego, co nowe, współczesne. Niekiedy wynika to z uprzedzeń i stereotypów. Sama do wielu spraw społecznych mam tradycyjne podejście, bo tak jesteśmy ukształtowani, że jedne rzeczy lepiej zrozumie kobieta, a inne mężczyzna. Podobnie jest w rodzinie. Ale to oboje rodzice są odpowiedzialni za budowanie relacji, obowiązki domowe. Są mężowie, którzy instynktownie zauważają gorsze momenty swoich żon. Sami organizują dla nich odpoczynek. Są małżeństwa, które potrafią umówić się na konkretny dzień, kto kiedy wychodzi i na jak długo, jak również potrafią zorganizować czas tylko dla siebie. Pomagają nam w tym wspaniałe inicjatywy, jak chociażby Tydzień Małżeństwa czy rekolekcje dla małżonków. Niestety, znam też mamy, które nie mają tego szczęścia i wciąż czują się zaniedbywane, samotne i mniej kobiece.

Istnieją sytuacje, kiedy trudno zorganizować sobie czas wolny. Przyczyn tego możemy upatrywać także w braku środków. Czasami nie mamy po prostu z kim zostawić dzieci. Czasami dzieci potrzebują dużo więcej uwagi i pochylenia, nie bardzo chcą zostać bez rodziców. Bywa i tak, że rodzice wcale nie mają chęci czegoś planować, nie mają na to siły i ochoty. Każda mama inaczej spędza swój czas dla siebie. Jedne kobiety potrzebują regularnie ładować swoje baterie, inne tylko w tak zwanych sytuacjach kryzysowych. Czasami wystarczy piętnaście minut w sypialni, by poczytać książkę, pooglądać telewizję, media społecznościowe, posłuchać konferencji, muzyki, poodpisywać na smsy, zdrzemnąć się. Czasami marzą nam się znacznie większe przyjemności, jak spa, aerobik, krótki wyjazd. Są też mamy, które nie tyle chcą odpocząć, ile potrzebują jakiegoś wypełnienia w swoim życiu, chcą się czuć potrzebne. Znam wiele mam, które w macierzyństwie odnalazły nowe pasje, ukryte talenty, które z czasem przerodziły się w pracę zarobkową. Rodzice powinni więcej rozmawiać o swoich potrzebach, również o tym, że potrzebują przerwy, nie mówić, że się nie da. Potrzeba wzajemnego zrozumienia rodziców jest fundamentem rodzicielstwa, zaś wszystko inne to zwykłe wymówki. 

Pandemia mocno utrudnia i nadwyręża relacje rodzinne, a co za tym idzie i możliwości odpoczynku. Obecna sytuacja pokazała bardzo smutną i niepokojącą kondycję rodziny. Jak okazuje się, zbyt długie przebywanie ze sobą, praca zdalna, e-lekcje niestety bardzo poróżniły ludzi. Czytamy o wzroście zainteresowania tematem rozwodów. Pewnie to jakiś obraz naszych czasów. Ludzie nierzadko potrzebują właśnie pracy, by odpocząć od trudów rodzicielskich, żyją w biegu, rozmawiają ze sobą prawie zawsze za pomocą smsów, ogólników. Zdaje się, że taka forma im odpowiada, ponieważ nie trzeba się zbytnio zagłębiać w problem. To rodzi pytanie, czy my potrafimy w ogóle odpoczywać. Jednak to nie jedyna strona pandemii. Istnieje jeszcze ta dobra, która pozwala mi wierzyć, że z każdej sytuacji rodzina potrafi wyjść obronną ręką. Niektórzy twierdzą, że dawno nie mieli tyle czasu dla siebie, niczego nie muszą planować, zdarza się dłużej pospać, zregenerować siły na świeżym powietrzu. Jeszcze inni twierdzą, że mają większe wsparcie w codziennych obowiązkach, a każde z małżonków bardziej docenia i zauważa trud drugiego. To wszystko niejako rekompensuje zmęczenie. Niemniej każdy z nas z pewnością marzy o powrocie do normalności, z tym wyjątkiem, że weźmiemy na poważnie do serca to, co dobrego udało się wypracować w tych ciężkich czasach.