Maryja i niewiasty - kazanie pasyjne

Przystańmy dziś w zadumie Drodzy moi, przy stacji gdzie Maryja spotyka się z Synem. Zatrzymajmy się także przy tej samej drodze wraz z płaczącymi tam kobietami.

Jakże inne to sytuacje.
Rodzi, towarzyszy wzrostowi, raduje się ze zwycięstw i ubolewa nad słabościami. Matka, która sercem towarzyszy przez całe życie swemu dziecku.
Taką Matką jest Maryja. Matką dla Jezusa i dla nas! Nosi w sercu Jego spra-wy i posłannictwo i nasze także.
Matka, która wczuwa się w każdą sytuacje kobiety-matki. Matki, której serce raz wypełnione radością a innym razem bólem, płaczem i smutkiem. I nigdy nie wiemy, czego jest więcej!
Idzie i jest przy Jezusie. Patrzy, współczuje Jego męce i drodze w zmęczeniu i osłabienie, w ludzkiej obojętności i złości, która widać tu i ówdzie.
Jest, by On nie był sam ze Swoim cierpieniem i bólem. Jest jak matka, cicho, cierpliwie, delikatnie, a zarazem tak bardzo głęboko!
Całe piękno Maryi w tym, że jest, że nie opuszcza, że trwa, że towarzyszy Synowi.
Dobra i szlachetna i prawdziwa Matka nie może inaczej!
Serce Matki zawsze każe jej iść tam gdzie najtrudniej, gdzie trzeba być, obecnością wesprzeć.

Maryja, nic nie mówi, ale jest. I to jest najważniejsze.
Jest Ona identycznie przy nas, tak jak była przy Synu – Jezusie. Jest szcze-gólnie przy kobiecym losie, który dziś tak niejednokrotnie trudny, wymagający sa-mozaparcia i wielkie miłości pełnej ofiary i poświęcenia.
Jest przy matkach, które opłakują śmierć dziecka, jego złe postępowanie, wbrew wychowawczym intencjom rodziców.
Jest, gdy żałobą okryte jest już od wielu, wielu lat wdowieństwo, gdy tak trudno być samej z tymi wszystkimi problemami.
Jest Ona i stoi i patrzy tam gdzie jest nadzieja błogosławionego stanu matki, która obawia się o zdrowie i narodzenie przyszłego dziecka. Jest, trwa Maryja tam gdzie jakikolwiek krzyż, cierpienie, smutek.
Jest, tak jak była przy Jezusie, Jedynym Synu, niewinnie skazanym i idącym na śmierć.
Kto potrafi zrozumieć Jej ból? Chyba tylko matka, która była w podobnie identycznej sytuacji.
Dla nas ważny jest fakt, że Ona jest przy Jezusie, że ból wzmacnia jeszcze bardziej Jej Matczyną godność.
Pomyślmy dziś na tym nabożeństwie, że Ona także zawsze jest tam gdzie jest w naszym życiu droga krzyżowa, gdzie dziś spotykamy się z bólem i cierpieniem.
Ona jest i Swoją milczącą obecnością wspiera, pomaga, umacnia nas, dodaje otuchy i odwagi!
Czyni to wczuwając się w przeżycia współczesnych zatroskanych matek i czyni to wtedy, gdy takiej obecności potrzebuje dziecko, a przecież my wszyscy je-steśmy Jej dziećmi.
Pamiętajmy często, że On dźwiga nasze boleści na Swoich ramionach, a Ona jest, trwa, patrzy, aby tym Matczynym spojrzeniem nam ulżyć w naszej codziennej drodze.

Są także i stoją obok drogi, którą podąża Jezus – Płaczące Niewiasty, tak je nazywa tradycja.
Niewiasty współczujące, wyjawiające na zewnątrz żal z powody widoku Ska-zańca, niewiasty, pośród których każda kobieta odszukać się może.
Współczucie, pochylenie się nad innymi, łzy żalu nad biedą i cierpieniem in-nych, to piękne cechy kobiecego serca.
One pochylone nad losem Jezusa ze łzami w oczach słyszą Od Niego słowa pociechy! Ta niespotykana reakcja każe nam pomyśleć i zastanowić się nad naszymi łzami, współczuciem wyrażanym publicznie.
Jezus prosi, by nie nad Nim, ale nad przyszłym pokoleniem wylewać łzy, ubolewać.
Prawdziwy żal, łzy wylewane z troski o zbawienie, powodowane pobożności i bojaźnią Bożą, zawsze zaprowadzą do żalu serdecznego i do konfesjonału, do sa-kramentu pokuty!
Te drogę wskazuje rozżalonym niewiastom Jezus. Ta sama droga także ma być naszą drogą!
Same łzy są tylko wstępem, początkiem nawrócenia, poprawy życia, skruchy i nowej drogi ku zbawieniu.
Zawsze prawdziwy żal, szczere łzy, to szansa naprawy grzechu, złą, niewier-ności.
Niech nasza litość nad Jezusem, nad Jego losem, nad Jego trudna droga na Kalwarie będzie wypełniona łzami pokuty, łzami dobrych postanowień, łzami, które rodzą nasze postanowienie i świadomość, że prawdziwa wiara bez uczynków jest martwa.

Żal i smutek zrodzony w sercu nie może tam pozostać na zawsze.

My nie możemy na nim poprzestać, nie możemy tylko akcentować naszych łez, choćby były ona najbardziej autentyczne i najszczerszej wyrażające to, co czujemy widząc idące-go Skazańca!
Te łzy to początek dobrych postanowień, to zachęta, do troski młode pokole-nie.
Zatroskane nad Jezusem niewiasty żyjące wtedy i dziś - rodzące w bólu swe dzieci odchodząc z drogi krzyżowej i z tego nabożeństwa wielkopostnego powinny być pewne, że ich wypełnione współczuciem serce zauważa On – Zbawca i Pocie-szyciel!
Powinny także wynieść postanowienie, że tragedia, która rozgrywa się na ich oczach tam wtedy ponad 2000 lat temu i dziś, zmobilizuje do takich wysiłków, aby nie być przyczyną tego dramatu, który przezywał Jezus. Przeżywał wtedy i przeżywa dziś, jeśli nie jesteśmy wierni Przykazaniu Miłości!
Ta wierność Miłości zaczyna się zawsze w sercu matki, kobiety, żony, by po-tem przekazywać ją w rodzinnej atmosferze kościoła domowego. By dzielić się tym z mężem i dziećmi.

Nich brzmią nam dziś w uszach te słowa Jezusowe: „nie nade Mną, ale nad sobą i synami waszymi……”
Ileż razy owszem umiemy i potrafimy się użalić nad Jezusem zapominając, że to łzy żalu mają być początkiem twórczej pracy nad dobre, miłością, do której w całym swoim życiu nawoływał Jezus i która to praca ma być naszym wielkopostnym darem dla idącego drogą krzyżową Jezusa.
Jeśli ta nasza wielkopostna wędrówka będzie napełniona wiernością, to spo-tkamy tam Maryję wspierającą nas i rozumiejącą każdy nasz ból.
Spotkamy także płaczące niewiasty, których postawa będzie nas mobilizować do czynów dobra, których początkiem są łzy pokuty. Amen.