Mężczyzna - istota z głową w chmurach

 

A przecież te wielkie rzeczy - wspaniałe osiągnięcia, dobry biznes, piękna i szczęśliwa rodzina, stworzenie czegoś, o czym ludzie będą mówić z uznaniem - to jest to, co nurtuje w męskich sercach. Tego chcemy i o tym marzymy. Prawdziwy mężczyzna nie śni o świętym spokoju, kapciach i szlafroku. Prawdziwy mężczyzna śni o tym, żeby być mistrzem. On chce wywalczyć w życiu coś wielkiego.

W tytule piszę, że mężczyźni chodzą z głowami w chmurach. Nie zawsze musi to mieć negatywny wydźwięk. Wszystko zależy od ilości czasu spędzanego w owych obłokach i co ważniejsze, od efektów naszego bujania.

Marzenia mamy podobne, ale sposób dążenia do ich realizacji dzieli nas, najogólniej rzecz biorąc, na dwie grupy. Pierwszą z nich są "marzyciele stacjonarni". Oni chcą zdobywać świat samą wizją. Ich ulubionym słowem  jest "jutro", a oknem na świat jest ekran. Mają piękne idee, dobre pomysły, szczytne cele i na tym koniec. Czym się kończy to, że chcą być wierni tylko w tych wielkich rzeczach? Tym, że nie są wierni w żadnych.

Druga grupa została przeze mnie nazwana "marzycielami mobilnymi". Oni z kolei chcą zdobywać świat małymi kroczkami. Są to ludzie z zapisanymi i pokreślonymi kalendarzami, którzy planują sobie życie głównie w krótkiej perspektywie. Ich ulubionym słowem jest "dziś", a oknem na świat własny umysł. Mają piękne idee, dobre pomysły, szczytne cele i na tym nie koniec. Realizują je. Cechą charakterystyczną takich mężczyzn jest otwarty umysł. Ich małe kroczki składają się na wielki sukces. Przeciwności nie powodują u nich zniechęcenia, ale błyskawiczną zmianę strategii. Tacy dają się prowadzić Bogu, bo po prostu wychodzą na drogę, a nie siedzą w czterech ścianach. Czym się kończy to, że chcą być wierni w małych rzeczach? W efekcie stają się wierni i w tych wielkich.

Żeby osiągnąć w życiu coś, z czego jest się dumnym, trzeba mieć łeb na karku. Osobiście twierdzę, że na tak wysokim, by sięgał do chmur. Szczęśliwe rodziny czy wspaniałe biznesy to efekty działań, powodowanych przecież pięknymi marzeniami.

To samo dotyczy męskiego serca w pracy nad sobą. "Stacjonarni marzyciele" to często ludzie zakompleksieni, mający niskie poczucie własnej wartości, siedzący w bagnie nieczystości. Młodzi mężczyźni, którzy chcieliby dobrze, ale wciąż wracają do konfesjonału z tym samym. Czy idą tam również ze swoim bałaganiarstwem czy marnowanym czasem? Czy idą tam z fałszywym obrazem samych siebie - wielkich macho, którzy w Internecie mogą mieć każdą?

"Marzyciel mobilny" potrafi wytworzyć w swoim życiu przestrzeń dla małych kroków - prozaicznych spraw, które trzeba poprawić, małych bitew, które trzeba stoczyć niejako na rozgrzewkę. I tacy stają się prawdziwymi macho - mężczyznami, którzy potrafią dać kobiecie poczucie bezpieczeństwa i być odpowiedzialnymi. I taki macho otrzymuje także to "trofeum", którego tak po omacku wielu szuka (i nigdy nie znajdzie) w pornografii.

Samą piękną wizją niczego nie wygramy. Niby proste i oczywiste, a dla tak wielu mężczyzn przeraźliwie trudne do podjęcia. Męska wyobraźnia lubi pracować na najwyższych obrotach. Bóg wie o tym doskonale. Dlatego mówi nam o wierności w małych rzeczach. Zaplanowanie z kartką i ołówkiem jednego dnia jest łatwe. Wieczorny rachunek sumienia z wykonania planu również. Spróbujmy wykonać 7 takich pojedynczych planów w tygodniu. Potem 30 w miesiącu i 365 w roku.

Jak myślisz? W jakim będziesz miejscu po dziesięciu takich latach?