Mistrz z Nazaretu


Uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy. Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać lecz koniec z nim. Nie, nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi. Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego. Mówili bowiem: Ma ducha nieczystego.


         Odwracanie rzeczywistości nie było także obce światu współczesnemu Jezusowi.
        Gdy do Mistrza z Nazaretu przybyli uczeni w Piśmie, znający mesjańskie zapowiedzi, oczekujący Tego, który ma wyzwolić Izraela, nie dostrzegli, że mają Go przed nosami. Nie dostrzegli, czy nie chcieli tego zauważyć? Byli ślepi, czy za ślepych woleli uchodzić? Trzeba o to pytać, bo wiara w Chrystusa jest wymagająca. Jeśli wierzę, to trzeba mi za Nim pójść, jak tych pierwszych czterech powołanych, którzy potrafili zostawić wszystko: łodzie, sieci, a nawet ojca.
        Dzisiaj też wielu rzuca oszczerstwa po adresem Chrystusa, a ściśle rzecz biorąc, pod adresem Jego Mistycznego Ciała, którym jest Kościół. Dla tzw. „postępowych” Kościół ze swoją nauką to „ciemnogród i średniowiecze”. Inni twierdzą, że kościelne mury są wypełnione przez religijnych fanatyków. Znajdą się i tacy oskarżyciele, którzy będą wznosić hasła o tym, że Kościół broni dostępu do szczęścia rodzicom pragnącym otrzymać potomstwo przy pomocy in-vitro; że wtrąca się w małżeńskie pożycie, przeciwstawiając się antykoncepcji. Tych zarzutów możemy znaleźć wiele w dzisiejszych mediach.
        Uznanie w Jezusie prawdziwego Boga wymaga zaparcia się siebie i uznania Jego nauki. Tej samej nauki, którą głosił On, następnie czynili to Apostołowie, a po nich do dzisiaj czynią to biskupi oraz księża w łączności z papieżem. Ta nauka to nic innego tylko Ewangelia – Dobra Nowina o zbawieniu. Odrzucenie, czy bardziej „sprzeciwienie się uznanej prawdzie chrześcijańskiej” jest jednym z grzechów przeciwko Duchowi Świętemu. Jest jednym z grzechów, które nigdy nie mogą zostać odpuszczone.
        Chrystusowej Ewangelii nie można przyjmować wybiórczo, nie można jej wybiórczo słuchać i wprowadzać w życie tylko tego, co mi się wydaje za słuszne. Albo przyjmuje ją w całości, albo odrzucając ją częściowo – odrzucam w całości. Cena jest wysoka. Jest nią życie wieczne.
       Chrześcijanina, żyjącego w związku niesakramentalnym, permanentnie przekraczającego Boże przykazania, nie usprawiedliwi przyjęty chrzest; tak samo ten sakrament nie uchroni lekarza, zabijającego bezbronne dziecię, czy staruszka. Metryka chrztu nie da gwarancji nieba, rodzicom, unikającym odpowiedzialności za poczęte sztucznie dzieci, w późniejszym czasie zamordowane w procesie in-vitro.
       A zatem – Chrześcijaninie – po której stronie duchowej barykady staniesz dzisiaj? Zechcesz dostrzec Chrystusa, czyniącego i dzisiaj wielkie rzeczy, oraz głoszącego Dobrą Nowinę ustami swojego Kościoła? Czy też stwierdzisz wraz z uczonymi w Piśmie, że to przez Belzebuba się dzieje. Jedna z tych dróg prowadzi donikąd… Którą Ty wybierzesz?

Fot. sxc.hu