Na Dzień Ojca – o świętym ojcu pewnego świętego

Nie wiem, czy macie podobnie, ale ja od pewnego czasu ku swej wielkiej satysfakcji odnotowuję, że w dużej części z nas budzi się pewna nowa świadomość. Tożsamość mężczyzny-ojca. Coraz częściej panowie głośno opowiadają o wielkiej roli mężczyzny w wychowaniu dzieci, o wpływie na synów i córki. O odpowiedzialności za życie. Za miłość. Za trwałość związków małżeńskich. Nie wiem, może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że taka współczesna moda na „bycie dobrym, świadomym siebie, mężem i ojcem” to pewien syndrom ostatnich lat. I doprawdy ogromne mnie to cieszy.

Piszę ten tekst w Dzień Ojca, więc siłą rzeczy to ten temat oświeca mi myśli i inspiruje do przelania kilku sentencji na klawiaturę. I dziś przychodzi taki moment, gdy warto przyjrzeć się konkretnemu człowiekowi. Chodzi mi o ojca Jana Pawła II.

O samych rodzicach pewnie już czytaliśmy nie raz. O problemach, przed jakimi stawał dom Wojtyłów. O historii ich poznania. O roli, jaką odgrywała dla przyszłego papieża jego matka oraz jego ojciec.

Dziś o tym drugim. A właściwie o jednej scenie. Po narodzinach drugiego syna stan zdrowotny Emilii stopniowo ulegał pogorszeniu. Do tego stopnia, że przyszedł wreszcie czas, kiedy to ojciec musiał przejąć obowiązki domowe. Był przy tym niezwykle oddany: tak żonie, jak i dzieciom. Karol senior nie prowadził praktycznie żadnego życia towarzyskiego. Każdą wolną chwilę spędzał w domu.

Karol senior zaopatrywał dom w zakupy. Z racji postępującej choroby ukochanej żony to jemu przypadło w udziale przygotowywanie posiłków, zmywanie naczyń, sprzątanie mieszkania, robienie prania. Z czasem przypomniał sobie również o kolejnym rzemiośle, którego nauczył się w domu rodzinnym: o krawiectwie. Zaraził tym młodszego z synów. Ponoć odwiedzający Lolka koledzy często widywali jego ojca przy takich czynnościach, jak: szycie, przerabianie starych ubrań, cerowanie skarpetek. Karol senior znajdował też czas, żeby syna i jego kolegów wprowadzać w dzieje ojczyste, opowiadał im różne zdarzenia z historii Polski, uczył języka niemieckiego, który świetnie znał. I pływania – bo przecież kochał sport. Niekiedy wędrował z Lolkiem i jego kolegami po górach. Można więc rzec, że oddał się wychowaniu w całości. A nawet więcej.

I właśnie wtedy nadchodzi chwila próby. Być może ostatniej w jego życiu. W sobotę 13 kwietnia 1929 roku odchodzi z tego świata Emilia Wojtyła. Jej śmierć, do której prawdopodobnie Karol senior próbował się jakoś przygotować, jest ciosem, pod którym pada.

Cios jest tak bolesny, że ojciec nie jest w stanie przekazać tej tragicznej wiadomości młodszemu z synów, Lolkowi. Z zawodu wojskowy. Twardy i silny mężczyzna. Który wiele w życiu widział. Poinformowanie 9-letniego synka o odejściu jego mamy okazuje się jednak już ponad jego siły. Prosi więc jego nauczycielkę, aby to ta – w możliwie delikatny, kobiecy sposób – przekazała synowi tę tragiczną wieść. Uznaje, że tak będzie po prostu lepiej.

Przywołuję dziś tę scenę, aby także i nasze męskie serca wzięły coś dla siebie z tej trudnej historii. Znalazły usprawiedliwienie. Że czasem faktycznie jest zbyt trudno. I czasem dobrze jest poprosić o pomoc. Ojciec przyszłego świętego, człowiek, który oddał mu praktycznie cały swój czas – wysiłek, pracę, wreszcie miłość – on także nie był herosem. On także był człowiekiem. Tylko człowiekiem. Pomimo zewnętrznej maski twardego wojskowego – facetem o wrażliwym sercu. Nie, nie będę tu wchodził w polemikę z biografami ojca Lolka, czy fakt, że nie był w stanie poinformować osobiście o śmierci mamy swego syna, był jego porażką, czy dojrzałą decyzją. Nie moja rola. Zresztą, i tak nie chciałbym tego robić.

Wolę zamiast tego przywołać na koniec scenę opisaną przez Jana Kusia, młodszego kolegę Lolka. Z czasów tuż po odejściu mamy. To było przed lekcjami. Jan Kuś wstąpił na chwilę do kościoła. – Zobaczyłem wtedy starszego pana, nieco pochylonego, z siwą jak gołąbek brodą, prowadzącego za rękę mojego kolegę Lolka. Na ich twarzach malował się smutek.

Karol Wojtyła senior. Z błędami czy bez błędów. Na pewno do końca na posterunku. Do końca z synem. Do końca na służbie. Wzór.