Na Świętego Franciszka

Sobota, XXVI Tydzień Zwykły, rok II, Łk 10,17-24

Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie. W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.

 

Dziś wspomnienie św. Franciszka z Asyżu.
     I ja znam pewnego (już za chwilę) franciszkanina Brata Jerzego (jak zwykł przedstawiać się od pewnego czasu Jurek ;-)). To przeogromna radość móc spotkać Brata Jerzego, kiedy dostaje "przepustkę" ze zgromadzenia i odwiedza rodzinne strony. To ogromny zaszczyt móc przebywać w Jego towarzystwie i słuchać tego, co dziś usłyszał Jezus, kiedy 72-óch, których posłał, przyszło zaświadczyć o tym, czego Bóg dokonuje w ich życiu. I podczas ostatniej naszej rozmowy przy herbacie Brat Jerzy mówił, jak poprzez zwyczajnie Jego wędrowanie, choćby z klasztoru do domu, auto-stopem Bóg pokazuje, co przyciąga ludzkie serca.

     I padło kilka ważnych sformułowań Drodzy (podczas tego wspólnego przebywania), którymi pragnę się z Wami podzielić. W pamięci najbardziej zapadło mi stwierdzenie Jurka, kiedy skwitował, że ludzi, których Pan Jezus stawia na Jego drodze pociąga radość i pełnia życia, którą dzieli się z nimi. Bardzo istotne, iz ludzie, kiedy zaczynają słuchać, kto jest sprawcą tej radości, która mieszka w Jerzym, odnawiają kontakt ze Stwórcą. Bo ludzie dzisiaj zagubieni są tak samo jak wtedy, kiedy Jezus chodził po ziemi i tak samo jak wtedy, kiedy św. Franciszek przechadzał się ulicami Asyżu. Zagubieni i zatroskani tym, co z tego świata. Tym, co w żadnej mierze nie zastąpi prawdziwej miłości. Tym, co nie jest ważne w oczach Boga. I załamani, bliscy depresji, często w nałogach egzystują z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Goniąc jedni drugich w wyścigu szczurów, smutasy, pokładający nadzieję w tym, co nietrwałe, ziemskie, materialne i puste. A Brat Jerzy tylko idzie i powtarza wszystkim, że od czasu, kiedy spotkał Pana Jezusa z Nazaretu, radość przepełnia Jego serce. A Brat Jerzy, który dobrem, jakie mieszka w nim ,mógłby obdarować całe miasto, do którego powraca, powtarza, że tylko miłość daje mu poczucie spełnienia i wewnętrznego szczęścia. I ludzie pragną tego słuchać, pragną, jak ja przebywać w jego obecności, bo takie jest pole rażenia autentycznej miłości i prawdziwego podążania za Słowem. Bo miłość emanuje z Brata Jerzego i zaraża każdego, kogo spotka na swej drodze. I jestem przekonany, że kiedy nasz Pan Jezus z Nazaretu spogląda na zwyczajne życie Jurka, to raduje się tak samo jak wtedy, kiedy 72-óch zdawało raport z ewangelizacji. Bo widzicie, drodzy Bracia i Siostry, z miłością, która mieszka w człowieku, z żywym Słowem, które mieszka w sercu człowieka jest tak, że choćby nie wiem, co czynić, nie da się zahamować jego mocy dobra. A moc ta nadaje życiu sens, przynosi radość, napełnia pokojem, uzdrawia, uwalnia... I nie da rady jej powstrzymać, bo któż jest w stanie powstrzymać Boga?
       I Brat Jerzy na koniec mówi: "Bo widzisz Arek, to jest tak, jak Św. Franciszek wybrał się ze swoim współbratem Jałowcem do Asyżu, aby głosić Ewangelię i brat Jałowiec pyta Św. Franciszka, kiedy zaczną krzyczeć o Panu Jezusie. Po jakimś czasie brat Jałowiec ponawia pytanie, lecz Św. Franciszek milczy. Kiedy jednak przeszli Asyż i przekraczali granicę miasta, po raz ostatni brat Jałowiec pyta, kiedy będą głosić. Wtedy św. Franciszek odpowiedział, że właśnie to zrobili, przechodząc w habitach przez Asyż, błogosławiąc miasto."
    Papież Franciszek podczas jednej z pierwszych środowych Mszy Św. z Domu św. Marty powiedział: " (...) Dzisiejszy świat potrzebuje autentycznych ewangelizatorów w myśl reguły, jaką kierował się św. Franciszek z Asyżu, kiedy posyłał swoich braci na misje: Idźcie i ewangelizujcie! A jeśli to konieczne, również słowem." To jest sedno ewangelizacji: życie wg prawa miłości. Wtedy nie potrzeba wielkich rzeczy, nie potrzeba hucznych rekolekcji i innych "fajerwerków". Kiedy apostoł żyje Słowem, miłość razi na odległość. Moc dobra, jakie mieszka w nim, zaraża każdego, kto znajdzie się w polu rażenia.
      Bo kiedy miłość, która mieszka w człowieku, przechodzi obok innych ludzi, zawsze dotyka ich oczu, serc, duszy i już nie pozostają tacy sami. I zaczynają pytać, kto Ci to uczynił, co robić, żeby być radosnym i szczęśliwym jak ty. A w głowie pozostaje jedna myśl/pragnienie: "Ja też tak chcę."

I jeszcze ten mój "Malec" chodzi dziś od rana i śpiewa "Arkę Noego":
"Kto się nawróci, ten się nie smuci: 
Każdy święty chodzi uśmiechnięty. 
Tylko nawrócona jest zadowolona: 
Każda święta chodzi uśmiechnięta... 

Nic nie potrzebuje, zawsze się raduje, 
Bo święta załoga kocha tylko Boga... 
Nic nie potrzebuje, zawsze się raduje, 
Bo święta załoga kocha tylko Boga... 

Taki duży, taki mały, może świętym być... 
Taki gruby, taki chudy, może świętym być... 
Taki ja i taki ty może świętym być... 
Taki ja i taki ty może świętym być... 

Gdzie można dzisiaj świętych zobaczyć? 
Są między nami w szkole i w pracy! 
Gdzie można dzisiaj świętych zobaczyć? 
Są między nami w szkole i w pracy! "