Nadzieja

Piątek, 6 Niedziela Wielkanocna, rok I, J 16,20-23a

Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać.

 

      Mówi się, że chrześcijaństwo jest religią radości, ale właściwie, o jaką tu radość chodzi, skoro Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii, że świat się będzie weselił, a Jego uczniowie  doświadczać będą smutku i łez, bólu i trwogi „rodzenia”? Ale jest nadzieja, bo przyjdzie taki dzień, że każdy ból zostanie w radość przemieniony...

     Radość tego świata, radość z rzeczy tego świata jest przemijająca, nietrwała, uwodząca i często mylona z przyjemnością,  czy z uczuciem. Radość z posiadania nowego samochodu, ze zdobytej kariery zawodowej, z dobrych wyników w szkole, z narodzin nowego dziecka, radość z... i tak można by wymieniać w nieskonczoność.  To radość, która nigdy nie wypełni  ludzkiego serca, jeśli będzie ono jej poszukiwać tylko w rzeczach materialnych, sukcesach, czy  w drugim czlowieku, pomijając,  że za wszystkim kryje się Boża Opatrzność, która kieruje każdym krokiem. 

    To Boża Opatrzność powinna być źrodłem  naszej radości. Boża Opatrzność, która przewidziała dla każdego wieczność! Radość bycia zbawionym! Radość wieczna! A ta radosść płynie z poznania Jezusa Chrystusa i nabycia Jego Ducha Świętego! Nabycia darów i skarbów nieprzemijających. Więc czymże jest ta „chwila” naszego życia tu na ziemi w porównaniu z wiecznością? Czymże są te okruchy radości w porówananiu z pełnią radości? 

      Tak, prawdziwa radość płynie z życia w Jezusie, przez Jezusa i Jezusem, z rozpoznania Jego obecności i Jego działania w wydarzeniach codziennego życia. Bo co dzieje się w sercu czlowieka, kiedy poniesie porażkę, kiedy nagle wszystko się zawali, życiowy plan padnie ruiną, nie powiedzie się na studiach,  czy straci się pracę?...; czy może byc tu mowa o radości? Na pewno nie, zwłaszcza tej ludzkiej. Niemniej jednak chrześcijanin i w tych doświadczeniach powinien dopatrywać się woli Bożej i Opatrznościowej ręki Ojca, który skoro tak, a nie inaczej pokierował jego drogą, to znaczy, że ma dla niego inny plan i to najlepszy. I wtedy na dnie serca rodzi się nadzieja, ufność i w konsekwencji radość, ta prawdziwa, że bez względu na to, co się wydarzy , on wie i wierzy, że Pan ma dla niego najwspanialszy życiowy plan, a to jest ten, który doprowadzi go do świętości, do życia wiecznego, do nieprzmijającego szczęścia i wiecznej chwały. 

       Chrześcijanin wie, że nawet jeśli jest to droga przez ból i łzy, przez prześladowania i przelanie krwi, to jest to tylko chwila, która przmija, a która otwiera przed nim drogę do pełnego poznania Boga i królowania z Nim na wieki. On nigdy nie zapomina, że błogosławieni są ci, którzy płaczą, którzy cierpią prześladowanie, którzy pragną sprawidliwości..., bo do takich należy Królestwo Niebieskie. Oto cała jego nadzieja, cała jego radość.


Inne komentarze Małgosi i Duane