Nadzieja na niebo...

Czwartek, św. Jana Bosko

Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje. Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę. Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień. (Hbr 10,19-25)

Mieć pewność, że dzięki Jezusowi będziemy w niebie, daje nam doświadczyć wielkiego pokoju. Z naszej strony potrzeba jedynie z pokorą stanąć wobec woli Pana Boga, by podejmując ścieżkę wytyczoną Jego pragnieniami względem nas, dojść do Królestwa. 

Jezus mówił ludowi: Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. I mówił im: Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma. (Mk 4,21-25)

Pełniąc tę wolę Boga, z nadzieją na niebo, stajemy się owym światłem, którego nie wolno schować pod korcem, ale ma świecić tym, którzy tego światła się boją. Temu światłu na imię Miłość! Z błogosławieństwem +, ks. Michał scj.

Fot. sxc.hu