Naprzykrzanie się Bogu ma sens

Sobota, XXXII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 18,1-8

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”». I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?».

 

Gdy po raz pierwszy przeczytałam ten tekst, miałam mieszane uczucia w kontekście bólu, jaki przeszedł ks. Michał przez ostatnie miesiące. Można śmiało rzec, że naprzykrzamy się Bogu w naszych modlitwach w sprawie Profeto. Ale tak trzeba, nie umiemy inaczej. Nie odpuścimy. Wołamy do Boga o sprawiedliwość, o godność…

Ufamy Ci, Panie, że nasze naprzykrzanie się Tobie ma sens, ma cel. Celem jest miłość do drugiego człowieka w naszym działaniu. Pozwól, Panie, działać. Uwolnij od przeciwności. Wiem, że przeszkody budują naszego ducha, wiem, że potrzebujesz naszych wyrzeczeń, naszego zmagania się z sobą samym, z naszym lenistwem, wymawianiem się, że nie dziś, może jutro… Nie, nie, nie jutro – już dziś staję do Twojej dyspozycji, Panie – rób ze mną to, co się Tobie podoba. Na Twoją chwałę.