Nasłuchiwanie

Wtorek, 4 Niedziela Wielkanocna, rok II, J 10,22-30


Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.
Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.
Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».

 

Być może już nie raz zastanawialiśmy się, co jeszcze mamy zrobić, by ludzie nam uwierzyli?

Słowa dzisiejszej Ewangelii bardzo jasno pokazują, że czasem nie jesteśmy w stanie zrobić nic, bo ten, który nas słucha,  jest zamknięty na prawdę, którą przedstawiamy. Ma swoją koncepcję i chociażbyśmy "cuda wianki" zrobili, to i tak ich nie przekonamy. W takiej właśnie sytuacji widzimy Jezusa. Okazuje się, że słowa i znaki, których dokonuje w imię Boga, nie wystarczają, by wszyscy uwierzyli, że jest Mesjaszem. Niektórzy ciągle będą prowokować i niedowierzać. Jezus nie ulega prowokacji, a wskazuje na trwanie w bliskiej relacji, która właśnie jest kluczem do rozpoznania w Nim Mesjasza.

Jakiś czas temu jeden z moich uczniów, tegoroczny maturzysta, zadał mi pytanie, dlaczego wybrałam chrześcijaństwo? Odpowiedziałam, że dlatego, iż chrześcijaństwo to Osoba, to Jezus Chrystus, to miłość i wolność, którą głosił. Całkiem możliwe, że w tym jednym pytaniu i odpowiedzi na nie zawarta została esencja czterech lat katechezy. Ja natomiast uświadomiłam sobie na nowo, że głos Jezusa jest tym, który dociera do najgłębszych zakamarków mojej duszy,  bo mówi o tym, co jest dla mnie najważniejsze. Nikt inny tak nie mówi, nikt inny nie żył tym, o czym mówił tak jak On, tak do końca.

Dlatego nasłuchuję tej jedynej melodii miłości i wolności.