Naucz mnie…

Sobota, III Tydzień Wielkiego Postu, rok I, Łk 18,9-14

Jezus opowiedział niektórym, co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: «Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

 

Dwóch ich przyszło do świątyni, żeby się modlić – faryzeusz i celnik. Pierwszy wzniósł oczy ku górze i wyśpiewał gorzką pieśń o celniku ukrytym za świątynnym filarem. Następnie pochwalił się Bogu, że nie jest oszustem, zdziercą czy cudzołożnikiem; że stara się być solidnym człowiekiem, nie kradnie, nie zabija, czci swoich rodziców, omija budki z piwem, a żonie kupuje zawsze na imieniny czerwoną różę.

Kiedy zagrał świątynny dzwon, nasz współczesny faryzeusz, z doby atomów i neutronów, zaciśniętych pięści i bojaźliwych spojrzeń, zerknął na zegarek i stwierdził, że właśnie skończył się czas ofiarowany Panu Bogu. Wychodząc, zerknął jeszcze z pogardą na celnika i wrócił spokojnie do świata swoich zasług, udawanej miłości, lekceważonej dobroci i tanich kwiatów ofiarowanych żonie. Poszedł drogą, na której na pewno nie spotka pijanych ludzi, narkotyzującej się młodzieży, osamotnionych starców, osieroconych dzieci, oszustów czy cudzołożników. Pan Bóg „otworzył usta”, ale nie zdążył faryzeuszowi już nic powiedzieć, gdyż ten właśnie opuszczał świątynne mury.

A celnik został, kolana złamał, głowę skłonił ku ziemi, nieśmiało otworzył usta, powtarzając w nieskończoność błagalną modlitwę:

„Boże, miej litość dla mnie grzesznika”.
„Nie śmiem, Panie, oczu podnieść ku Tobie.
Ja, zatrwożony człowiek nie umiem słowa powiedzieć.
Przytul mnie, Panie, do serca.
Naucz mnie do ludzi dobrze mówić.
Naucz mnie do ludzi wyciągać ręce.
Naucz mnie z ludźmi dzielić się kromką chleba.
Niech się świat stanie lepszy moją malutką modlitwą” (ks. bp Józef Zawitkowski).

Obydwaj się modlili. Modlił się faryzeusz i modlił się celnik. Jednak tylko jeden z nich „odszedł do domu usprawiedliwiony”.