Nie dowierzamy...

Wtorek, Św. Jana Kantego, prezbitera (20 października), rok II, Łk 12,35-38

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie».

 

Wydaje się, że czasem jesteśmy sceptycznie nastawieni do Chrystusowych obietnic i zapewnień. Może nie podważamy ich wprost, ale praktyka życia mówi sama za siebie. Nie dowierzamy...

Lecz w przypadku dzisiejszej obietnicy, dzisiejszego zapewnienia o powtórnych niespodziewanym przyjściu to chyba nawet chcielibyśmy, aby Jezus nie dotrzymał słowa. Gdzieś w głębi serca chcielibyśmy, aby Jezus nie nas zaskoczył. A to już uchylona furtka dla pokusy zrzucenia z siebie odpowiedzialności, konieczności czuwania. 

Tylko czego my się lękamy?... Czujności w dobrym? Czujności w wypełnianiu Bożej woli? Czujności w wiernym wypełnianiu powołania?

Prośmy Jezusa, aby uzdolnił nas do większej radości z wierności.