Nie płacz...

Nie płacz... to Jezusowe słowo, jest dla osób które cierpią, jednoznaczne z dotknięciem samego Boga. Tak było w przypadku wdowy, która starciła jedynego syna, by go odzyskać. Podobnie było z siostrą Łazarza, a w końcy tak samo z Marią Magdaleną, gdy po zmartwychwstaniu stała przed grobem i płakała. Każdy z nas, ma szansę usłyszeć owo "Nie płacz!".

Wtorek, XXIV Tydzień Zwykły, (Łk 7,11-17)

Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego - jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz! Potem przystąpił, dotknął się mar - a ci, którzy je nieśli, stanęli - i rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię wstań! Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg łaskawie nawiedził lud swój. I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.

Z błogosławieństwem +, ks. Michał scj.