Niech zaiskrzy! - O. Adam Szustak OP

W lutym rozważanymi uczynkami miłosierdzia było „podróżnych w dom przyjąć” i „nieumiejętnych pouczać”. Dominikanin zaproponował spojrzenie na pierwszy z czynów nie z punktu widzenia człowieka, lecz z perspektywy Boga. Udowadniał, że to Stwórca zaprasza nas do swojego domu, kościoła. O. Szustak podzielił to wyjątkowe mieszkanie na trzy części: kuchnię, sypialnię i pokój z dużym stołem. Jezus zaprasza do każdego z tych pomieszczeń, w zależności od naszych duchowych potrzeb. 

– Najbardziej spodobało mi się, gdy ojciec zapraszał, żeby wejść do domu Jezusa. To było takie niespodziewane – mówiła Agnieszka Mikutowicz. –  Słowo zdecydowanie dziś zadziałało w moim sercu, ale muszę to jeszcze trochę „przetrawić” – dodała. 

– Trafiło do mnie takie przedstawienie domu Bożego. Spodobało mi się to. Właściwie nigdy nie pomyślałem o kościele w ten sposób. Niespodziewane były dla mnie właśnie te słowa o. Adama – stwierdził tuż po zakończeniu rekolekcji Karol Daniek.

Z dużym ożywieniem o Jezusowym domu mówiła Julia Kaczmarczyk – O. Szustak powiedział tyle rzeczy, o których nie myślałam w tych kontekstach. To było niesamowite. Myślisz o tym, że Jezus siedział przy kuchennym stole, rozmawiał z Mamą i jedli chleb, który upiekła? Czy ktoś tak myślał? Ja na pewno nie. 

Powyższe słowa zestawione ze wspomnieniem wypełnionej Bazyliki, otaczających rekolekcjonistę zasłuchanych twarzy, przywołuje na myśl realizację drugiego z uczynków – nieumiejętnych pouczać. 
– Dekalog w formie obietnic Pana Boga? Nigdy tak o tym nie myślałem. Zawsze były to dla mnie nakazy, a teraz ojciec Szustak mówi, że to przecież Boże obietnice. Pan je zrealizuje, gdy będziemy blisko Niego – zauważył Daniel Góralczyk.

– Pierwszy raz ktoś mi wytłumaczył, po co w ogóle jest post. Co to naprawdę znaczy. Tu nie chodzi przecież o jedzenie, ale o głód Boga – mówiła Julia Kaczmarczyk. – A mnie wytłumaczył, na czym polega chrześcijański radykalizm i jak możemy go realizować w codzienności. To było bardzo dobre – dodaje Magdalena Malczewska.

Duże poruszenie wzbudziło uwielbienie Jezusa, wieńczące rekolekcje. – To była wielka energia, która mnie przyciąga. Na pewno będę tu za miesiąc – stwierdził z przekonaniem Paweł Guział.

– Najbardziej poruszyło mnie uwielbienie. Byłam już na kilku uwielbieniach prowadzonych przez o. Adama, ale tego długo nie zapomnę – mówiła Joanna Nieć, a Jacek Szarocki uzupełnił – Uwielbienie pomogło mi w rozmyślaniu nad usłyszanymi słowami ojca. Ale minie wiele dni zanim do końca to wszystko ułożę – w myślach i w sercu też. 

Obok słów kaznodziei i uwielbienia, Martyna Zduńska zwróciła uwagę na atmosferę: – Jestem tu już drugi raz, bo jest wspaniała atmosfera. Można poznać wielu ludzi. W ogóle tu dzieją się różne nieprzewidywalne rzeczy. Widziałam spoczynki w Duchu Św. Ale każdy uwielbia Boga, jak chce. Myślę, że jest tu taka… przestrzeń na osobistą, dowolną formę uwielbienia.

– Przyszedłem po prostu się pomodlić – powiedział Filip Mistarz i dodał – Ale ten śpiew podczas uwielbienia bardzo mnie zaskoczył.

Czy za miesiąc Bazylika również się zapełni? – Muszę sprawdzić, kto będzie gościem rekolekcji za miesiąc. Jeśli będzie to ktoś ciekawy, to myślę, że przyjdę – stwierdził Dawid Wieczorek. 

Podobnych odpowiedzi było więcej. Liczba osób zgromadzonych w lutym w łagiewnickiej Bazylice nie dziwi. Lecz bez względu na sylwetkę rekolekcjonisty, najważniejszy jest czekający tam na nas Gospodarz.