Nieustanna obecność Boga

Niedziela, XV Tydzień Zwykły, rok B, Mk 6,7-13

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien». I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich». Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

 

Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko – pisał Albert Einstein. Dla każdego człowieka wierzącego największym cudem, a bardziej darem, jest nieustanna obecność Boga. Bo przecież tam, gdzie dwaj lub trzej gromadzą się, aby się modlić, tam jestem pośród nich.

Jezus przywołuje nas dzisiaj, tak jak przywołał do siebie Dwunastu, aby ich rozesłać po dwóch do ewangelizacji, czyli głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu, jak również o tym, że tylko w Nim mamy odkupienie przez Jego krew przelaną na krzyżu – jak pisze św. Paweł w drugim czytaniu. 

Siostry i Bracia, dzisiejsze słowo wlewa nadzieję na każdy dzień naszego życia. A mianowicie, że tylko z Jego pomocą i w Jego imię jestem w stanie nie tylko zmienić swoje życie, ale również pozytywnie wpłynąć na inną osobę. Być może na kogoś z mojej najbliższej rodziny, kto z różnych powodów zagubił się i odszedł z Kościoła, albo na kogoś, z kim na co dzień pracuję czy przebywam. Ważne jest to, aby każdego dnia pielęgnować miłość Boga, bo przecież to On napełnia nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. O tym również mówi św. Paweł Apostoł Narodów.

Wiedz o tym, Siostro i Bracie, że tak umiłował świat, człowieka, że nigdy od nas się nie odwróci, lecz zawsze będzie z nami. To jest największy, a zarazem najpiękniejszy cud…

Sednem dzisiejszej Ewangelii jest to, że Chrystus „zaczął rozsyłać” Apostołów. To właśnie początek apostolskiej działalności misyjnej. Ale owo rozsyłanie, które przecież dokonało się dwa tysiące lat temu, trwa bez przerwy aż do naszych dni.

Do tej pory tylko On, Chrystus, głosił królestwo, a uczniowie chodzili za Nim, niejako uczyli się od swojego Mistrza. Teraz oni są posłani, to znaczy stają się dosłownie Apostołami. Ze słuchaczy stali się głosicielami Chrystusa. To jest prawdziwa misja Kościoła. Przychodzimy do Kościoła na modlitwę po to, aby usłyszeć Jego Słowo, pokrzepić się Jego Ciałem, żeby po wyjściu ze świątyni świadczyć i być każdego dnia autentycznym apostołem Jezusa Chrystusa, który przecież mieszka we mnie… 

Czy tak jest? – dobre pytanie. Spróbujmy na nie odpowiedzieć. Jakim jestem uczniem Jezusa Chrystusa? W jaki sposób dzielę się swoją wiarą z innymi ludźmi?

Zdaję sobie sprawę z tego, że nieraz łatwiej jest nie przyznawać się do wiary w Jezusa oraz do tego, że jestem osobą wierzącą, bo różne są środowiska, ale nie na tym polega życie człowieka wierzącego. Musimy od siebie wymagać, bo wtedy jesteśmy w stanie chociaż troszeczkę zmienić środowiska, w których żyjemy czy pracujemy. 

Chrystus przecież nie wymaga niczego nadzwyczajnego. Polecenie jest bardzo jasne i klarowne. Na pierwszym miejscu zwraca uwagę – choć nie wprost – na miłość braterską i wspólnotę. Rozsyła ich po dwóch, aby wskazać na miłość, gdyż potrzeba co najmniej dwóch osób, aby się miłować – pisze św. Grzegorz Wielki. Innymi słowy ewangelizacja zakłada wspólnotę. A tą jesteśmy my, dlatego bądźmy, Siostry i Bracia, odważnymi uczniami Tego, który nas umiłował i zawsze jest z nami… I pamiętajmy, że naszą drogą jest miłość, która zawsze człowieka jednoczy i podnosi na duchu, bo to właśnie z miłością jesteśmy w stanie zrobić wszystko…