O Adasiu – kłamczuszku i Prawdziwym człowieku

 

Nie jest nim podjęcie dialogu z kusicielem, bo co złego jest w tym, że widzimy i słyszymy coś, co nas pociąga. Pokusa nie byłaby pokusą, gdyby przybierała postać odrażającej wiedźmy lub gnijącego, spleśniałego sukna. Zatem w momencie, gdy Adam z Ewą dialogują z Szatanem, jeszcze spokojnie mogą powrócić do danego szczęścia. Nawet zerwanie i zjedzenie owocu nie przechyliło szali. No cóż, w naturę stworzenia wpisana jest zdolność do upadku. Tylko Stwórca jest poza zasiągiem słabości. 

I nawet gdy odkrywszy swą słabość Ewa z małżonkiem ukrywali się w krzakach – przecież Bóg ich odnalazł. On zawsze odnajduje człowieka. Ów moment nastąpił gdy Adam wyparł się Ewy. Odpowiedział mężczyzna: To niewiasta, którą umieściłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa. I zjadłem.  (Gen. 3.12)

Nie „my”, nie „ja popsułem” tylko: „ona”. Już nie ciało z ciała i kość z kości, tylko „ta, którą Ty mi dałeś”. Czy zdajecie sobie sprawę, że jesteśmy świadkami pierwszego rozwodu w dziejach świata?  Rozwód przed powstaniem instytucji małżeństwa – cóż za paradoks!

Co gorzej, Adam – człowiek ziemi, staje się Adasiem – kłamczuszkiem. Przecież wie, że w tym momencie istnieje tylko „my”. Wspólna słabość powinna łączyć męża z żoną o wiele silniej niż radość i powodzenie, a „on” mówi o najbliższej osobie: „ona”, „ta którą postawiłeś obok mnie…”  Adaś - kłamczuszek jest żałosny. I w tym właśnie  momencie nastąpiło zerwanie człowieka z Bogiem, to bezpowrotne. Człowiek sprzeniewierzył się bowiem własnej naturze – stworzony jako mężczyzna i niewiasta, stał się (na skutek grzechu) parą odrębnych światów. Czyli zaprzeczył – świadomie i dobrowolnie temu, co stworzył Bóg. A Ewa ? Ona też nie bez winy, ale nie o kobietach, lecz o mężczyznach tutaj piszę.

Wiele tysięcy lat później, gdy Prawdziwy Człowiek jednał świat ze sobą, dokonał także symbolicznego uleczenia tego zerwania. 

Kiedy Jezus zobaczył swoją Matkę, a obok niej ucznia, którego miłował, powiedział do Matki: Niewiasto, oto syn twój! A potem rzekł do ucznia: Oto Matka twoja! Tej godziny uczeń wziął ją do siebie. (J 19, 26-27) Scenka jest czymś więcej niż tylko pomocą matce. Otóż Nowy Adam – w najstraszniejszym dla siebie momencie życia nie zapomina o Nowej Ewie. Nie porzuca jej, nie zrywa z nią więzi. Konając, pamięta o jej fizycznych i emocjonalnych potrzebach. Naprawia ten błąd, który był momentem, po którym Pierwszy Adam nie umiał już do Boga się nawrócić.