O Bogu, który chce, byś to Ty decydował!

Chciałbym dziś Was zainteresować pewną sentencją. Pewnym zdaniem, które swego czasu wpadło w moje ręce. Jestem ciekaw, czy je znacie…

„Powierzam Cię Bożej dobroci i modlę się, by Ci błogosławił w realizacji zamierzonych przez Ciebie planów”. Czytaliście kiedyś to zdanie? Po ludzku patrząc, naprawdę mądre życzenia, prawda? Językiem XXI wieku. Rzeklibyśmy nawet, że przesiąknięte myślą jakiegoś sławnego motywatora. Przemyślane. Bardzo rzeczowe. Twórcze.

Zdania tego nie wypowiedział jednak żaden trener ani psycholog. Autorem tych wyjątkowych życzeń nie jest żaden maven ani ekspert. Napisał je żyjący przed kilkudziesięcioma laty pewien zakonnik. 

Nie będę tu udawał. Przyznam się od razu wprost. Nie mam absolutnie żadnych podstaw, aby twierdzić, do kogo mógł być zaadresowany list, który skreślił święty kapucyn. Ojciec Pio – bo o nim mowa – miał przecież wiele duchowych dzieci. Adresatem tego przepięknego błogosławieństwa mógł być zatem naprawdę każdy. Zarówno młody, jak i stary. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna. Zarówno świecki, jak i zakonnik. W szukaniu adresata jestem zatem bezradny. Wiem za to coś innego. Dziś adresatem tych słów jesteś Ty.

Wczytajmy się zatem jeszcze raz w życzenia świętego z Pietrelciny. Polecam tę czynność zwłaszcza panom. Dla męskiego serca bowiem planowanie jest esencją codzienności. Chyba nic nie wiąże się jednakowo ściśle z męskim rozumem, jak właśnie każdorazowe snucie projektów przyszłości. To wręcz wpisuje się w męską tożsamość. Nie chciałbym być tutaj źle zrozumiany. To nie tak, że kobiety nie planują bądź im nie wolno planować. Nie, nie w tym rzecz. Chodzi mi tutaj o to, że w chrześcijańskim modelu budowania rodziny oraz stosunków społecznych to na mężczyźnie spoczywa decyzyjność. Za losy rodziny, kupna mieszkania, utrzymania żony, dzieci i siebie. To jego decyzje stają się decyzjami wiążącymi. To św. Józef zadecydował o wyjściu z Egiptu. To Mojżesz podjął decyzję o wyruszeniu na pustynię. To Noe zarządził budowanie arki.

Ojciec Pio pisze bardzo klarownie: „(…) modlę się, by Ci błogosławił w realizacji zamierzonych przez Ciebie planów”. Widzisz to? Podkreślone jednoznacznie i zasadniczo. „Zamierzonych przez Ciebie”. Bóg – przynajmniej w ustach zakonnika – jawi się jako Ten, który w swej niczym nieograniczonej wolności i pokorze pozwala mężczyźnie zadecydować. Jakby mówił: „Ty masz planować, Ty masz się określić, gdzie będziecie iść”.

Niejednokrotnie łapałem się w życiu na bardzo wygodnej interpretacji Pisma, że Bóg za mnie wszystko zrobi. Że „On ogarnie temat”. Wszystko sprowadzało się do jednego: „to Bóg podejmie decyzję”. Za mnie.

I wcale niewykluczone, że tak też było. Naprawdę. W końcu przecież On może wszystko. Może tak pokierować wydarzeniami, podesłać nam takie inspiracje, postawić nam na drodze takie, a nie inne osoby, że będzie nam tę decyzję podjąć łatwiej... Albo jeszcze inaczej: może zrobić tak, że dany problem, nad którym główkujemy, rozwiąże się sam. Pewnie, że może!

Jednak po tym dzisiaj cytowanym słowie świętego zakonnika mam takie nieodparte wrażenie, że Bóg chciałby, abyśmy to jednak my te decyzje podejmowali. Jakiekolwiek by one były. Bóg w tej decyzji będzie z nami. Bo jest wierny. Bo daje nam wolność.

czerniecki.net