O dobru

Środa, I Tydzień Zwykły, rok II, Mk 1,29-39

 A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.


        Czy dobro można zatrzymać tylko dla siebie? Czy można je ograniczać i wydzielać tylko pewnej grupie ludzi, tym, którzy mnie lubią, a może tylko tym, których ja lubię?
      W dzisiejszej Ewangelii spotykamy Jezusa, który uzdrawia, wypędza złe duchy. Jezusa, który czyni dobrze każdemu. Nie chce On czerpać „zysku” z dobra, nie karmi się popularnością. Gdy Jego sława wzrasta, idzie, by się modlić. Jezus wie, że to relacja z Ojcem stanowi o tym, kim jest, a nie popularność.
       A co z uczniami Jezusa? Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że Szymon i towarzysze radują się tym, że Jezus uzdrowił tylu ludzi, że wypędził złe duchy? A może Szymon cieszy się, bo to u jego drzwi zebrało się całe miasto. Każdy będzie powtarzał, że Jezus zatrzymał się w jego domu? Może zatem uczniowie chcą zatrzymać Jezusa, bo ich sława rośnie wraz z Jego, ich rozpoznawalność rośnie wraz z rozgłosem, który zdobywa ich Mistrz? A może jeszcze nie odkryli, że to, kim są, zależy od ich relacji z Jezusem?
        Dobro trzeba dzielić, nieść je tam, gdzie go brak. Dawać tym, którzy może nawet go nie zauważą, nie docenią. Dla kogo ja jestem dobry? Wobec kogo okazuję się dobrym? Czy potrafię zaryzykować i za cenę pozostawienia tłumów przy drzwiach mego domu iść z Jezusem, by nauczać, by nieść dobro?

Fot. sxc.hu