O naszym Ojcu
Sądzony z miłości
Dużo by można mówić o życiu Ojca Dehona i analizować je pod różnymi aspektami. Wierzę jednak, że to, co najcenniejszego było w jego życiu, ukazuje prawda, że na końcu życia będziemy sądzeni z miłości. Życie Założyciela było uczeniem się miłości i uczeniem jej innych. Na końcu naszego życia będziemy sądzeni z miłości, z miłości do Jezusa, który utożsamia się z każdą, potrzebującą osobą. Jezus mówi w Ewangelii, że jest obecny w tym człowieku, który potrzebuje jedzenia, ugaszenia pragnienia; jest obecny w potrzebującym odzieży, w gościu, który nas odwiedza; jest obecny w osobie chorej, samotnej, opuszczonej. Moje i twoje odniesienie do Jezusa obecnego w potrzebujących osobach, zadecyduje o wartości lub bezwartości mojego i twojego życia. Ktokolwiek mnie potrzebuje, a ja mogą mu pomóc, on jest moim bliźnim, w nim jest obecny żywy Jezus. Na końcu czasów będziemy sądzeni z miłości.
Miłość to czas
Tą prawdą o miłości potrzebujących w sposób szczególny i wyjątkowy żył ksiądz Leon Dehon. On poświęcał czas dla ludzi – mówi się, że ludzie byli pasją jego życia. Ofiarował im czas. Warto wspomnieć o kilku faktach. Jako 17-letni student prawa świeckiego w Paryżu nie skąpił czasu dla ubogich. Razem z innymi studentami dwa razy w miesiącu zbierał po 200-300 ubogich mieszkańców dzielnicy, aby ich uczyć katechizmu. Opiekował się dwojgiem staruszków, którzy mieszkali na poddaszu i nie posiadali niczego.
Następnie jako młody ksiądz w miejscowości Saint-Quentin organizuje tzw. patronat św. Józefa. Do dyspozycji ubogich dzieci i młodzieży z robotniczych rodzin oddaje swój skromny pokój, potem kupuje za swoje pieniądze budynek, gdzie organizuje gry, rozmowy, kursy. Od początku kapłańskiej drogi nie zamyka oczu na ciężkie warunki robotników i wyzysk ze strony pracodawców. Pamięta o chorych, których osobiście odwiedza, wielu spowiada. Jako 70 – letni kapłan opiekuje się żołnierzami w czasie I wojny światowej. Całe swoje życie był zatroskany o robotników, a także o uwrażliwienie pracodawców i księży na los najbiedniejszych. Zawsze goryczą napełniało go milczenie księży wobec tych ważnych kwestii, a radością nauczenie papieży na temat troski o wykorzystywanych robotników. W tym celu organizował spotkania i pisał wiele książek i publikacji.
Warto, abyś postawił sobie pytanie: komu ja poświęcam mój czas? Zastanów się, komu z najbliższego otoczenia mógłbyś pomóc? Tyle dzisiaj różnorakiej biedy, tyle osób w rodzinie, parafii, potrzebujących konkretnej pomocy, spojrzenia miłości. Pomyślcie, dla kogo w rodzinie, sąsiedztwie, otoczeniu można by wygospodarować czas, aby pomóc?
Źródło miłości
Patrząc na nasze życie, wiemy, jak trudno nam jest otworzyć się na innych, na ubogich, potrzebujących, jak brakuje sił, żeby konkretnie pomagać. Jest tylko jedno źródło wrażliwości na najbiedniejszych – to osobista wiara w to, że jest się kochanym. Ojciec Dehon nie byłby aż tak wrażliwy na ubogich i robotników, gdyby nie wierzył, iż Jezus go kocha. Potrzeba więc spotykać się z Jezusem, potrzeba przekonać się, że On uczynił mnie swoim przyjacielem. Jeżeli w twoim życiu brakuje zupełnie kontaktu z Jezusem, to widzisz w drugim tylko innego i nie potrafisz rozpoznać w nim Jezusa. Jeżeli jednak w twoim życiu zupełnie nie zwracasz uwagi na drugiego człowieka, starając się być jedynie pobożnym i wypełniając swoje religijne obowiązki, to twoja relacja z Bogiem oziębia się.
Taką drogę wiary, że Jezus każdego z nas traktuje jak osobę najbardziej blisko swojemu sercu, proponuje ks. Leon Dehon. On uwierzył miłości i wierzył jej, szczególnie wtedy, gdy cierpiał. Mówił: „należy ustawicznie żywić się Ewangelią, sekretem Serca Jezusa. To Boże Serce tam się znajduje, pod słowami, ukryte ze swoją miłością, ze skarbami łaski. Trzeba studiować Najświętsze Serce w Ewangelii”.
Wielokrotnie powtarzał, że trzeba być człowiekiem modlitwy. Wierność modlitwie jest potrzebna, aby coraz bardziej wierzyć w Boga. Popatrz na obraz Jezusowego Serc, i zapytaj się: czy ja wierzę, że Jezus mnie kocha? czytam Jego Ewangelię, Pismo św. – może tylko jedno zdanie codziennie? Jestem wierny codziennej, krótkiej modlitwie? Kto mnie przekona do tego, że Jezus mnie kocha, jak nie On sam!
Miłosna prośba
Dziś całe Zgromadzenie Księży Sercanów modli się właśnie o takich kapłanów jak ksiądz Leon Dehon – otwartych na najbardziej potrzebujących i wierzących w miłość Jezusa, uczących miłości do ubogich i ukazujących miłosierną miłość Jezusa. Staje przed wami Zakonne Zgromadzenie, ubogie w powołania i prosi o dar modlitwy o nowe powołania do kapłaństwa, aby stuły i ornaty nie wisiały w szafie, ale na szyi osób, które odpowiedzą na dar powołania. Pomóżcie nam wyprosić nowe powołania do naszego zgromadzenia. Wierzymy, że ta modlitewna pomoc ubogiemu w powołania Zgromadzeniu zostanie odpłacona przez Jezusa w dniu sądu ostatecznego. Na końcu czasu będziemy sądzeni z miłości.