Obawa i lęk

Piątek, XXVIII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 12,1-7

 Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach. Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie! Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.

 

Nie mam, czego się obawiać, jeśli moje życie jest szczere, jeśli postępowanie szlachetne, jeśli mowa prawdziwa.

Nie mogę żyć w leku i obawie, jeśli staram się o to, aby nie było dwulicowości, zaciemnienia, fałszu w moich słowach i czynach.

Nie może dominować lęk i strach, nie może być obawy, gdyż to osłabia życie duchowe. Owszem czujność, bo wciąż jest walka dobra ze złem, walka jasności z ciemnością, bo wciąż zły chce osłabić naszego ducha do piekła.

W tej czujności jest też wielka pewność obecności Bożej Opatrzności, która czuwa nad całym stworzeniem, a nade wszystko nad człowiekiem, który jest królem stworzenia.

Jeśli dbam o ducha, jeśli staram się o Zycie wieczne, o niebo w mojej duszy, jeśli zależy mi na tym co w przyszłości, jeśli dbam o to w prostocie i szczerości postępowania, wtedy nie ma powodu do obaw, do leków.

Jest natomiast nadzieja i optymizm, ufność i zawierzenie, bo w oczach Bożych jesteśmy ważniejsi niż wszystko inne. Jedyna naszą troska i obawą winno być staranie o prostotę i jasność czynów i słów, bo przeciwna Bożemu pięknu jest wszelka faryzejska postawa.