Ochrzczeni, by stanowić jedno Ciało

Niedziela, III Tydzień Zwykły, rok C, Łk 1,1-4;4,14-21

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono. W owym czasie: Powrócił Jezus mocą Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana". Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione. Począł więc mówić do nich: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście".

 

W czytanym dziś fragmencie z Listu do Koryntian dostrzegamy piękną teologię Chrystusowego Ciała, jakim jest Kościół. Teologia ta wciąż zachowuje swoją aktualność, pomimo istniejących między chrześcijanami podziałów, które nie są po myśli Chrystusa, są jakimś zgorszeniem dla świata i stanowią przeszkodę w skutecznej ewangelizacji. Duch Święty wzbudza jednak w sercach chrześcijan nieustanną tęsknotę za jednością, czego rezultatem jest zrodzony pośród braci protestantów ruch ekumeniczny ze swoją coraz dłuższą i bogatszą historią.

Wiele nas łączy

Chociaż skończył się kolejny „Tydzień modlitw o jedność chrześcijan”, pragniemy wciąż podejmować trud przezwyciężania barier naszego myślenia, różnych uprzedzeń wobec chrześcijan niekatolików. Kierowani zaś ewangeliczną miłością usiłujemy bardziej dostrzegać nasze wspólne korzenie i to, co nas łączy z naszymi braćmi chrześcijanami, niż to, co nas jeszcze oddziela. Nie możemy zapominać, że chrześcijanie niekatolicy, czy to z Kościołów protestanckich czy prawosławnych, są złączeni z Kościołem Chrystusa z licznych powodów. Dla wielu z nich Pismo Święte stanowi normę wiary i życia, cechują się gorliwością religijną, wyznają wiarę w Boga Stworzyciela i Chrystusa Zbawiciela, przyjmują chrzest oraz inne sakramenty w swoich Kościołach, wielu posiada episkopat, sprawuje Eucharystię i oddaje cześć Matce Bożej. Poza tym podtrzymują tę łączność poprzez modlitwę i inne dobra duchowe, a co najważniejsze – również pośród nich działa Duch Święty ze swoją uświęcającą mocą, u niektórych nawet do przelania krwi.

Ujmujące spotkania

Dzięki coraz częstszym kontaktom na płaszczyźnie teologicznej, ale również tej zwyczajnej, ludzkiej, coraz lepiej poznajemy i dzięki temu łatwiej rozumiemy się z naszymi braćmi chrześcijanami. Takie bezpośrednie spotkania mają swoją nieocenioną wartość. Osobiście dane mi było przeżyć kilka takich spotkań podczas wyjazdów duszpasterskich na Ukrainę. Pewnego dnia proboszcz wysłał mnie z komunią świętą do chorej osoby. Nic nadzwyczajnego, tyle, że pojechałem do wioski, gdzie nikt do katolickiego Kościoła nie chodzi, a jednak ktoś poprosił o księdza. W zadbanym pokoju siedziała starsza kobieta, a przy niej krzątała się synowa, prawosławna. Jej postawa mnie ujęła – tyle u niej było grzeczności i szacunku wobec księdza. A chora wyznała mi w sekrecie, że synowa jest dla niej bardzo dobra, pomimo, że niekatoliczka i nie Polka. Pomodliliśmy się wszyscy razem. Synowa odmówiła Ojcze nasz po ukraińsku – nie bardzo wiedziała, jak się ma zachować, ale chciała się modlić. Szczerze wyraziła swoje uznanie, że księża katoliccy odwiedzają chorych.

Inne przeżycie zdarzyło się podczas Bożego Narodzenia. W pasterce uczestniczyło dwóch batiuszków. Nie sprawowali liturgii, ale byli obecni w prezbiterium. Na koniec Mszy świętej złożyli obecnym w kościele katolikom piękne życzenia świąteczne. Odśpiewali też, jak to prawosławni potrafią najlepiej, „Mnochije lita” – czyli „sto lat”. Potem zasiedliśmy razem za wigilijnym stołem. Widziałem tych ludzi pierwszy raz w życiu, mówili w obcym języku, reprezentowali wyznanie, z którym nigdy wcześniej nie miałem do czynienia – i jedliśmy razem wieczerzę wigilijną, którą normalnie spożywa się z najbliższymi…

Możliwe u Boga

Jedność chrześcijan, jedność Kościoła – wydaje się, że to cele poza ludzkimi możliwościami. Dlatego tym bardziej prośmy o Dar Ducha Świętego, który jest sprawcą jedności, o szerokie serce, by było w nim miejsce dla każdego brata chrześcijanina, najpierw w naszych umysłach, a potem w bezpośrednim spotkaniu.