Odkryć Jezusa jako naszego Zbawiciela

Czwartek, Najśw. Maryi Panny Bolesnej (15 września), rok II, Łk 7,36-50

Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to, faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co to za jedna i jaka to jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą». Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś do powiedzenia». On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu». «Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który z nich więc będzie go bardziej miłował?». Szymon odpowiedział: «Przypuszczam, że ten, któremu więcej darował». On zaś mu rzekł: «Słusznie osądziłeś». Potem, zwróciwszy się w stronę kobiety, rzekł do Szymona: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała mi stopy i otarła je swymi włosami. Nie powitałeś mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». Do niej zaś rzekł: «Odpuszczone są twoje grzechy». Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?». On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju».

 

Postawa grzesznej kobiety z dzisiejszej Ewangelii z pewnością nie może pozostawić nas obojętnymi. Jej nietuzinkowe zachowanie w każdym człowieku musi wywołać jakąś reakcję, tak jak wywołało ją w faryzeuszu Szymonie i innych gościach obecnych na uczcie, którą zorganizował. W Szymonie kobieta wzbudziła pogardę i zgorszenie, w nas może rodzi podziw czy wzruszenie. Zapytajmy się jednak, skąd pochodzą te nasze reakcje, gdyż scena, która wydarzyła się na przyjęciu u Szymona, ma fundamentalne znaczenie dla naszego chrześcijańskiego życia.

Kobieta, która zbliżyła się do Jezusa i zaczęła zraszać Jego stopy łzami pokuty, osuszać je własnymi włosami i namaszczać drogocennym olejkiem, złamała wszelkie obowiązujące prawa religijne. Ponieważ była cudzołożnicą, była absolutnie pozbawiona możliwości zbliżenia się do Boga. Nie wolno jej było także zbliżać się do ludzi, żeby nie obarczyć ich rytualną nieczystością. Tymczasem, nie zważając na nic, na obowiązujące prawa, na otaczających ją ludzi, może pełna obciążających ją samą wyrzutów sumienia, idzie prosto do Jezusa, nie obawiając się nawet Jego reakcji. W tym wydarzeniu wszystko jest niebywałe: zarówno zachowanie kobiety, jak i postawa Jezusa wobec niej.

Wewnętrzne myśli Szymona, które wydobywa na światło dzienne Jezus, pozwalają nam odkryć sedno tej Ewangelii, czyli Dobrej Nowiny dla nas. Faryzeusz snuje bowiem podejrzenia wobec Jezusa, że nie może On być prorokiem, skoro nie przejrzał, kim jest ta kobieta i pozwala się jej dotykać. Szymon chciał widzieć w Jezusie jedynie proroka, a ta kobieta zobaczyła w Nim swego Zbawiciela! Co znaczyło dla niej, że Jezus jest jej Zbawicielem? Otóż tyle, że ma On moc wybawić ją od grzechu, który pozbawił ją życia. Ona była wobec niego bezradna, ale Zbawiciel miał nad nim moc. Gdy zobaczyła w Jezusie właśnie takiego Zbawiciela, jak mówi św. Efrem, wykradła („wyssała z Niego”) miłosierdzie, Jezus zaś wykradł z niej jej grzech. Doszło do przedziwnej wymiany: On wziął na siebie jej grzech, ona zaś otrzymała łaskę miłosierdzia i nowego życia. Dlatego wszystko, co w niej dokonało się później, było już tylko odpowiedzią miłości na to, co Jezus dla niej i z nią uczynił. Ogrom otrzymanej łaski i miłosierdzia otwiera w niej źródło miłości.

Pokazuje nam to dynamikę życia chrześcijańskiego. Dopiero doświadczenie umiłowania przez Boga i zakosztowanie Jego miłosierdzia może stać się w nas źródłem życia i miłości. Dopiero gdy odkryjemy Jezusa jako naszego Zbawiciela, wybawiającego nas od naszych duchowych śmierci, możemy stać się ludźmi prawdziwie wolnymi, tzn. otwartymi na miłość i darzącymi miłością. Wtedy nasze życie duchowe nie będzie polegało na podejmowaniu religijnych wysiłków, aby współpracować z łaską Bożą, ale na nieustannej wdzięczności za ogrom łaski nam darowanej.