Odzyskać sens

Nie jest łatwo mówić o śmierci. A jeszcze trudniej mówić o tej, która przychodzi nagle i która dla kogoś staje się jedynym wyjściem i jedynym rozwiązaniem jego problemów. Tak jak nie jest łatwo towarzyszyć osieroconym w wyniku takiej śmierci osobom. A to ogromna rzesza ludzi.

Kiedy ktoś staje twarzą w twarz z informacją o samobójczej śmierci bliskiej osoby – dziecka, rodzica, współmałżonka – jego świat wywraca się do góry nogami. Natychmiast też pojawiają się emocje – zaprzeczenie, niedowierzanie, strach, lęk, obwinianie się, ogromna pustka, złość, oskarżanie siebie, ale też nierzadko ludzi wokół. Tych emocji doświadczają wszyscy – wierzący i niewierzący. Tak skonstruowana jest ludzka natura. Nie można od tego uciec. Ten stan suicydolodzy określają jako „rollercoaster”. To, co było pewne, takim być przestało. To, co dawało poczucie bezpieczeństwa, sieje zamęt. Zamiast porządku, pojawia się chaos, który całkowicie obezwładnia człowieka.

Z samobójczą śmiercią jest tak jak z kamieniem rzuconym do wody. Podobnie jak on także samobójstwo, a nawet próba samobójcza oddziałuje na mniejsze lub większe kręgi osób. Ta śmierć ma destrukcyjny wpływ przede wszystkim na najbliższych, ale również może oddziaływać na przykład na kogoś, kto nie był w bliskiej relacji z osobą, która odebrała sobie życie. Ktoś kiedyś wyliczył, że biorąc pod uwagę dzienną statystykę dotyczącą samobójstw, w skali roku problem ten dotyka w Polsce nawet miliona osób. To jest naprawdę ogromna rzesza ludzi, która powinna być zaopiekowana pod każdym możliwym względem.

Dlatego tak ważne jest wyjście do drugiego człowieka pogrążonego w rozpaczy. Zdaję sobie sprawę, że wymaga to nie lada wysiłku i czasu. A my, wychowani w kulturze natychmiastowości chcielibyśmy, żeby wszystko działo się szybko. Czekanie nas złości i irytuje. Taka kultura w żaden sposób nie pomaga przeżyć żałoby, uporać się z tymi emocjami. „Przeciwnie – taka osoba słyszy zewsząd, w słowach mniej lub bardziej bezpośrednich, że powinna się jak najszybciej otrząsnąć i wrócić do codzienności, bo przecież «życie toczy się dalej» i «nie można pogrążać się w przeszłości»” – pisze filozof Tomasz Stawiszyński w książce Ucieczka od bezradności. I zapewne jest w tym sporo racji, bo życie na zewnątrz toczy się dalej, ludzie chodzą po ulicach, załatwiają swoje sprawy, ptaki śpiewają, słońce wschodzi i zachodzi. Ale życie tej konkretnej osoby jest już inne, zdominowane przez ból, rozpacz i pustkę. Dlatego tak istotna w takim momencie jest rola nie tylko bliższej czy dalszej rodziny, ale także również sąsiadów, znajomych czy w ogóle lokalnej społeczności. Zamiast snuć domysły, zachowywać się jak eksperci od życia tych, którzy doświadczyli takiej tragedii, warto w takiej sytuacji stanąć na wysokości zadania i wejść w prozę życia. I nie trzeba się tego bać. Zaproponować zrozpaczonym ludziom pomoc, ugotować im obiad, wyprowadzić na spacer ich psa. Taka postawa nie wymaga specjalistycznej wiedzy, nie trzeba do tego żadnych szkoleń ani dyplomów. Wystarczy człowieczeństwo, empatia i ludzka wrażliwość.

Z relacji tych, którzy opłakiwali samobójczą śmierć bliskiej osoby, wynika, że – niestety – nierzadko ci, którzy w jakiś sposób próbowali im towarzyszyć, dodatkowo swoim zachowaniem czy wypowiadanymi słowami ich ranili. Wielu pewnie nawet nie robiło tego świadomie. I choć jest to jakieś usprawiedliwienie, rany zostały. Żeby więc dobrze i skutecznie pomagać oraz na nowo pokazywać tym osobom sens, trzeba z nimi być. Przydatne będą także adekwatny język i umiejętność empatycznego słuchania. I motywacja, by tę pomoc nieść. A jak pomoc, to i nadzieję, bo to o nią przecież chodzi. A w tym wszystkim warto być człowiekiem i – jak pisał Viktor E. Frankl – „reagować na sytuacje, w jakich życie nas stawia, odpowiadać na pytania, jakie za sobą niosą”. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie.

Doskonale zdają sobie z tego sprawę specjaliści, którzy na co dzień pracują z osobami w kryzysie suicydalnym oraz tymi, których bliscy targnęli się na swoje życie. Spotykają ich choćby w ramach duszpasterstwa Papageno Team. Towarzyszą im duchowo i terapeutycznie, a także pomagają odnaleźć utracony sens. Efektem mojej współpracy z osobami tworzącymi Papageno Team jest książka Odnaleźć sens. O towarzyszeniu w perspektywie samobójstwa. Terapeuta i kapłan suicydolog dokładnie wyjaśniają, jak sensownie towarzyszyć, jak pomagać, przy okazji odwołują się do autentycznych ludzkich historii i pokazują, jak nieść nadzieję wbrew nadziei. Temat trudny, ale społecznie niezmiernie istotny. Zachęcam do lektury tej książki.