Pieta

Wtorek, XXV Tydzień Zwykły, rok II, Łk 8,19-21

Słowo „pieta” z akcentem na ostatnią literę w języku włoskim oznacza miłosierdzie, a w języku łacińskim „pietas” to miłość zgodna z powołaniem. Najsłynniejsze przedstawienie tej prawdy to rzeźba autorstwa Michała Anioła z bazyliki św. Piotra: Maryja – pełna współczucia – trzyma po zdjęciu z krzyża, na swoich kolanach, martwe ciało Jezusa. Matka z Synem i dla Syna – zawsze, w każdej chwili.

Jezus włączył do swojego nauczania sytuację, która wydaje się banalna, ale dzięki Jezusowi – Kaznodziei, otrzymuje ponadczasową interpretację, dotyczącą każdego kto słucha Pana i czyni to, do czego Pan wzywa; my możemy i powinniśmy ostatecznie „być Matkami i braćmi” Jezusa, czyli być Jego rodzicielką i Jego rodziną.

Apokalipsa pokazuje Niewiastę, która „woła cierpiąc bóle i męki rodzenia… i porodziła Syna – Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. (Ap 12, 2.5). Zdanie to odnosi się do Kościoła, który przez swoich wiernych w historii rodzi – daje światu Jezusa. Coraz mocniej wiąże się to z bezwzględnymi prześladowaniami i męczeństwem.

Tak, to chodzi o miliony już matek i braci Jezusa, objawiających Jego Oblicze w dziejącej się na naszych oczach historii. Miłość zgodna z powołaniem, świadczenie miłosierdzia – pieta – oto wezwanie, nie zaklęte w marmurze, ale wymagające od nas dzisiaj trwałości skały: tylko tak narodzi się Pan znowu w niezliczonych sytuacjach, zostanie rozpoznany, bo będzie miał matkę i brata.