Pogarda i pycha

Sobota, XVII Tydzień Zwykły, rok II, Jr 26,11-16.24

Kapłani i prorocy zwrócili się do przywódców i do całego ludu tymi słowami: «Człowiek ten zasługuje na wyrok śmierci, gdyż prorokował przeciw temu miastu, jak to słyszeliście na własne uszy». Jeremiasz zaś rzekł do wszystkich przywódców i do całego ludu: «Pan posłał mnie, bym głosił przeciw temu domowi i przeciw temu miastu wszystkie słowa, które słyszeliście. Teraz więc zmieńcie swoje postępowanie i swoje uczynki, słuchajcie głosu Pana, Boga waszego; wtedy ogarnie Pana żal nad nieszczęściem, jakie postanowił przeciw wam. Ja zaś jestem w waszych rękach. Uczyńcie ze mną, co wam się wyda dobre i sprawiedliwe. Wiedzcie jednak dobrze, że jeżeli mnie zabijecie, krew niewinnego spadnie na was, na to miasto i na jego mieszkańców. Naprawdę bowiem posłał mnie Pan do was, by waszym uszom głosić wszystkie te słowa». Wtedy powiedzieli przywódcy i cały lud do kapłanów i proroków: «Człowiek ten nie zasługuje na wyrok śmierci, gdyż przemawiał do nas w imię Pana, Boga naszego». Achikam, syn Szafana, ochraniał Jeremiasza, by nie został wydany w ręce ludu na śmierć.

 

Trudno nazwać emocje i uczucia, które mi towarzyszą podczas lektury pierwszego czytania, bo i zażenowanie się pojawia, i wstyd… Nie mówiąc o złości i – oględnie rzecz ujmując – nieżyczliwości wobec moich „współbraci” kapłanów i proroków domagających się śmierci Jeremiasza, „bo prorokował przeciw temu miastu…” (Jr 26,11). Ale chyba najmocniej zabolała mnie świadomość, że częstokroć sam okazuję się na wskroś przesiąknięty identyczną formą klerykalizmu, kuszącego dziś przekonaniem o własnej „wszechwiedzy” i zbierającego straszne żniwo utraty pierwotnej miłości i odejścia od Ewangelii.

Na szczęście Duch Boga przyszedł z łaską zdrowego rozsądku do mieszkańców Jeruzalem i przywódców ludu, którzy wtedy zdecydowanie sprzeciwili się morderczym zamiarom duchowych przewodników narodu, a współcześnie ten sam Duch Święty chce mnie (a właściwie nas wszystkich) uratować od lekceważenia Boga, uwolnić z poczucia wyższości nad innymi i zręcznie zakamuflowanych między zdawkowymi uprzejmościami grzechów pogardy i pychy… 

Dlatego dziękuję Bogu za ten rachunek sumienia, który bez żadnego znieczulenia zadaje pytanie o moją tożsamość, i proszę Pana Zastępów o łaskę pokory, czyli zdolność do przyjmowania prawdy, a przy okazji wołam o to, by nie być kimś, ale zwyczajnie – sobą