Pokora po brzegi

Sławka znam od lat. Z pozoru wyglądający na bardzo surowego mężczyznę. Z często marsową miną, ponurą mimiką i poważną aparycją. Jako były kulturysta wygląda, jak wygląda. Potężna sylwetka, wielkie ramiona, silny uścisk dłoni. Sławek nie lubi mówić. Więcej słucha, aniżeli sam rozmawia.

Przez całe lata budował domy. Przyzwyczajając ciało do wczesnoporonnych pobudek i ciężkiej pracy fizycznej. Jednak nigdy nie słyszałem go narzekającego. Prędzej w ciszy znoszącego wyzwania, jakie przynosi każdy kolejny dzień.

To prawda. Sławka można się bać. Doskonale wie o tym jego córka, która tyle razy obawiała się o wszystkich swoich absztyfikantów, którzy pojawiali się w ich rodzinnym domu. I tak po prawdzie miała się czego bać. Niejeden z zauroczonych córką młodzieńców na widok jej taty miał prawo mocno zastanowić się, czy aby na pewno chce wchodzić dalej do tego domu. A jak jeszcze zobaczył nietypowe hobby przyszłego teścia – Sławek od lat zbiera noże, a ich kolekcją obwiesił całą ścianę w małżeńskiej sypialni – to już w ogóle miał prawo do bardzo wielu wątpliwości.

Sławek jednak jest zupełnie inny, niż można by się spodziewać po jego wyglądzie i aparycji. Pomimo groźnej mimiki i postury nie skrzywdziłby prawdopodobnie nawet muchy (no, z muchą to może rzeczywiście przesadziłem). Gdy stoi w kościele na Mszy Świętej, jest zwykle niewzruszony. Poważny i skupiony. Wtedy nie ma sensu podchodzić do niego z jakąś sprawą. Nie usłyszy.

Natomiast po Mszy to już zupełnie inna sprawa. Pomocny i zawsze z gotowością do poświęceń. Zupełnie nie tak dawno jeden z jego znajomych potrzebował pomocy, aby zawieźć go na badania do nieco bardzo odległej miejscowości. Nie musiał nawet powtarzać dwa razy. Sławek bardzo szybko przygotował swojego ulubionego czarnego mercedesa i podjechał po przyjaciela. Jak zawsze punktualny, jak zawsze gotowy. Niechcący nic w zamian.

Pamiętam, kiedy któregoś dnia spytałem go o sekret jego postawy. Tego, że nigdy nie narzeka. Że wiecznie jest na warcie. W blokach startowych, żeby pomóc bliźniemu. Sekret, dzięki któremu jego żona jest tak bardzo w niego wpatrzona.
– Stefan… – odpowiedział po chwili zamyślenia, jak to ma w zwyczaju. – Pokora… Tylko i wyłącznie ona. Nic więcej.

Pamiętam te słowa po dziś dzień. I gdy zastanawiam się, o czym napisać do działu „Mężczyzna”, bardzo szybko przychodzi mi tamta myśl. Tamto wspomnienie. Po dziś dzień brzmiące jakoś w mojej głowie.

Słowa o pokorze od człowieka, który służy jej od lat – naprawdę bezcenne. Ale już świadectwo owoców tej służby – wprost mnie zawstydzające. Dobrze, że są tacy ludzie jak Sławek. Milczący, dostojni, z pozoru groźni. A wewnątrz z pałającym Miłością sercem. I wypełnieni po brzegi pokorą.