Pokusa słabej Bożej miłości

Piątek, Św. Antoniego, opata (17 stycznia), rok I, Hbr 4,1-5.11

Bracia: Lękajmy się, gdy jeszcze trwa obietnica wejścia do Bożego odpoczynku, aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony. Albowiem i my otrzymaliśmy dobrą nowinę, tak jak i tamci, lecz tamtym słowo usłyszane nie było pomocne, gdyż nie łączyli się przez wiarę z tymi, którzy je usłyszeli. Wchodzimy istotnie do odpoczynku my, którzy uwierzyliśmy, jak to Pan powiedział: «Toteż przysiągłem w swym gniewie: Nie wejdą do mego odpoczynku», aczkolwiek dzieła były dokonane od stworzenia świata. Powiedział bowiem Bóg na pewnym miejscu o siódmym dniu w ten sposób: «I odpoczął Bóg w siódmym dniu po wszystkich dziełach swoich». I znowu tamże: «Nie wejdą do mego odpoczynku». Śpieszmy się więc wejść do owego odpoczynku, aby nikt nie poszedł za tym samym przykładem nieposłuszeństwa.

 

„Lękajmy się, gdy jeszcze trwa obietnica wejścia do Bożego odpoczynku, aby ktoś z was nie mniemał, iż jest jej pozbawiony”.

Bać się, że Bóg mnie nie zbawi, że mnie nie przyjmie, że nie jest na tyle miłosierny, by moje grzechy odpuścił, przebaczył. Lękać się tego, że miłość Boga do mnie jest mniejsza niż wielkość moich grzechów. Bać się, że mogę tak narozrabiać w życiu, że Bóg sobie z tym bałaganem nie poradzi, że będzie tak trudno, że nawet Bóg będzie za słaby. Pokusa słabej Bożej miłości. To nie zachęta do rezolutności w przeżywaniu swojej słabości, ale do pełnego przylgnięcia, nadziei – wydawałoby się – wbrew nadziei.