Porozmawiajmy o właściwym kierunku

Wtorek, VII Tydzień Zwykły, rok I, Mk 9,30-37

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich! Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.

 

Kiedy Jezus usiadł (Mk 9,35) w domu, to znaczy, że wszyscy musieli się zatrzymać na nieco dłużej. Fizycznie wszyscy szli w jednym kierunku, ale duchowo to były dwie różne drogi - w przeciwną stronę. Zaczął więc nauczać.

Droga Jezusa to droga w kierunku Jerozolimy, gdzie Mesjasz oddaje życie i nie przyjmuje korony innej poza cierniową, potem zostaje zabity, ale i zmartwychwstanie. Jest to droga umniejszania się, służby, zaufania Ojcu, który chce dziecięcej ufności od każdego przez całą drogę życia, również wtedy, kiedy wzmagają się trudności, kiedy tracimy wszystko na tym świecie np. w wyniku prześladowań, kiedy nie mamy oparcia nigdzie poza Bogiem. 

Droga uczniów - w momencie opisanym dziś przez Ewangelię - to droga szukania pierwszego miejsca, własnych racji, kłótni i nie słuchania Jezusa. Droga wyobrażania sobie wielkości przy Jezusie Mesjaszu na tym świecie. Droga ucieczki od trudności. Droga do chwalebnej koronacji siebie i Jego na tym świecie. Dlatego nastąpiło owe: „stop”. Porozmawiajmy o kierunku naszej drogi.

Nie możecie iść „za Mną” i iść w przeciwnym kierunku niż ja. Do pewnego momentu to możliwe, tak zewnętrznie, fizycznie. Brak jedności serca ze Mną to burza pomiędzy wami. Słuchanie głosu świata. To walka o własnych siłach, nawet w pobożnych i dobrych sprawach, ale to jednocześnie kłótnia, krzyk i frustracja: „bo nie własną siłą człowiek zwycięża” (1 Sm 2,9). Ja was przyjmuje tak jak rodzice, czy mądrzy nauczyciele przyjmują dziecko. Czekam i mam nadzieję, aż zaczniecie wzrastać, bo objawiam wam prawdę od Ojca.

„Przyjąć” dziecko potrafi ten, kto rezygnuje ze swojej przestrzeni i oddaje ją drugiemu, kto potrafi milczeć i słuchać, kto poświęca dziecku czas, pomaga, obserwuje, koryguje, kto nie bierze je w bezwzględne posiadanie, ale czeka na odgłos zaufania. Jest w tym „coś” Bożego, a nawet boskiego: Bóg nas przyjmuje i czeka, abyśmy wsłuchali się w prawdę o sobie, o celu drogi i o tym, jak dobrze jest Go słuchać w świecie, który ciągle preferuje panowanie i przemoc ponad pokorną służbę życiu i miłości. Droga Jezusa to droga paschalna i trynitarna - uniżenia się całej Trójcy Świętej: Kto przyjmuje Jezusa tak, jak Jezus przyjmuje jego, ten przyjmuje Ojca i pragnie Ducha, staje się sługą, ostatnim, to znaczy zaraz za Jezusem. Uczeń potrafiący „przyjmować dziecko” jest tym, który spełnił wezwanie Boże: „Przylgnij do Niego, a nie odstępuj, abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim” (Syr 2,3). Taki uczeń zmartwychwstanie, ponieważ pozwolił na wzrost życia Trójcy Świętej w sobie i w innych.

 

W każdy wtorek o 13:00 audycja >>Historia i Wiara<< w Radio Profeto. Zapraszamy!