Powroty w rodzinne strony

Niedziela, XIV Tydzień Zwykły, rok B, Mt 9,1-8

I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

 

 

Zasadniczo w rodzinne strony wraca się z wielką ochotą. Szczególnie, kiedy rozłąka trwała wiele lat. Chce się zobaczyć swój dom rodzinny, place zabaw, koleżanki i kolegów. Idzie się do kościoła, aby pomodlić się przez chwilę przy chrzcielnicy, będącą bramą do wspólnoty Ludu Bożego. Trudniejsze są powroty do domu, w którym nie ma już rodziców, gdyż odeszli po wieczną nagrodę do nieba. Wówczas pozostaje zaduma nad grobem matki czy ojca. Trudno też wraca się w rodzinne strony, kiedy nie ma już domu rodzinnego, sąsiadów, rówieśników.

Panu Jezusowi też zatęskniło się za swoją rodzinną ziemią, za Nazaretem, gdzie spędził dzieciństwo i młodość, a którą opuścił w wieku 30 lat, aby wypełnić do końca wolę Swojego Ojca. Ewangelista Marek nie informuje nas, czy Pan Jezus zatrzymał się w swoim domu rodzinnym. Udał się natomiast do synagogi, gdzie koncentrowało się duchowe życie mieszkańców Nazaretu. Przyszedł do świątyni w czas szabatu z nadzieją, że synagoga będzie wypełniona pobożnymi Żydami. Nie pomylił się. Zamiast jednak usiąść pośród nich, zaczął ich nauczać. Rodacy podziwiali Jezusa jako niezwykłego człowieka. Byli nawet z niego dumni. Syn Józefa i Maryi był chlubą ich małej miejscowości. Kiedy jednak Jezus Chrystus, odwołując się do proroka Izajasza, wskazał na siebie, jako zapowiadanego Mesjasza, wówczas mieszkańcy Nazaretu zmienili radykalnie swój stosunek do Jezusa. Uznali Go za bluźniercę i oszusta. Syn Józefa i Maryi nie może być Mesjaszem. Postanowili więc Go zabić. On jednak „przeszedłszy obok nich, oddalił się”.

My wszyscy jesteśmy Ojczyzną Pana Jezusa. Jesteśmy rodzinnym domem, do którego bardzo często przybywa Syn Boży. Zagląda do ogródków naszych serc i sumień, tęskniąc, abyśmy w Nim zawsze rozpoznawali Mesjasza. Nam jednak wygodniej przyjmować Jezusa, jako syna Józefa i Maryi. Chcemy widzieć w Nim niezwykłego człowieka, który nas fizycznie uzdrawia, pociesza, uśmiecha się do nas, wybacza nam. Tylko, że niezwykły człowiek, to jeszcze nie Bóg.

Trzeba, abyśmy uwierzyli w Jezusa, jako Mesjasza, Pana i Odkupiciela. Jeżeli tego nie uczynimy, to Syn Boży będzie się dziwił naszemu niedowiarstwu. Z powodu braku naszej wiary nie będzie mógł zdziałać żadnego cudu w naszym życiu, opuści naszą małą ojczyznę i uda się do sąsiadów, do pogan, aby tam nauczać i uzdrawiać.

 

 Inne komentarze ks. Jana