Pragnienie bycia blisko...

Czwartek, II Tydzień Zwykły (Mk 3,7-12)

Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: Ty jesteś Syn Boży. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.

Gdy czytam dzisiejszą Ewangelię, przypomina mi się sytuacja z Krakowa, gdy chodząc po ulicach miasta w I Piątek miesiąca z Panem Jezusem odwiedzając chorych, wielu ludzi omijało mnie szerokim łukiem lub udawało, że nie widzi, że niosę Najświętszy Sakrament. Jak odległy jest to obraz od tego, który mam z dzieciństwa, gdy na widok Księdza z Panem Jezusem, klękało się natychmiast. Jak odległy to obraz od tego ewangelicznego, gdzie Jezus musiał wchodzić do łodzi i odbijać nieco od brzegu, żeby Go nie stratowano z samego pragnienie bycia blisko… Z błogosławieństwem +, ks. Michał scj.