Prawda

Sobota, rok I, Łk 18,1-8

 W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? 

        Informacje, które codziennie do nas docierają, przepełnione są nieszczęściami. Zło panoszy się, nie omijając nikogo: dzieci, sportowców, artystów, niepełnosprawnych, starców. Z naszych rozmów bywa, że wyłania się podobny tragiczny obraz. Czy taka jest rzeczywistość? Z radością wspominam kilka ostatnio przeprowadzonych rozmów. Było w nich wiele bólu, ale było też coś jeszcze, był Ktoś jeszcze! Czy wierzę, że tym światem, każdym człowiekiem, mną opiekuje się Bóg? Czy potrafię więc cierpliwie i pokornie prosić? Bóg chce wziąć w obronę tych, którzy do Niego wołają. Panie, proszę…