Prawdziwa Miłość nie umiera... Lectio Divina na XXXI Nd. Zw. (Dzień Zaduszny)

Lectio J 11, 32-45

       Przed czytaniem, wyznaczonego przez Kościół na tę niedzielę tekstu, pochodzącego z Drugiej Mszy Św. na Dzień Zaduszny, poprośmy Ducha Świętego, aby nas usposobił do właściwego odczytania świętych liter. Ewangelia ta jest fragmentem 11 rozdziału Ewangelii według św. Jana. Stanowi praktyczny przykład zachowania się Dobrego Pasterza, o którym mówił Jezus w 10 rozdziale Janowej Ewangelii. Wczytując się w święty tekst warto zwrócić uwagę na osoby i na to, w jaki sposób się zachowują w określonych sytuacjach.

A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli? Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

Meditatio

         Pierwsza osoba, którą warto poobserwować i posłuchać to, co mówi, to Maria. Postać znana z innej historii z Jezusem, gdzie Mistrz z Nazaretu dał ją za wzór w wyborze „najlepszej cząstki” (Łk 10, 41-42). Maria przy całej miłości do Jezusa (to ona namaściła Jezusa wonnym olejkiem i włosami wytarła Jego stopy), w obliczu tragedii, jaką była utrata ukochanego brata Łazarza, doświadcza trudnych emocji. Jakże inaczej ocenić jej słowa skierowane do Jezusa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Ta, która z taką uwagą słuchała kiedyś Jezusowych słów, w trudnej dla siebie sytuacji, winą za śmierć brata obarcza Jezusa. Dotknięta rodzinną tragedią, nie zważa na obecność żywego i współcierpiącego Boga. Ważne jest dla nie tylko jej bolesne doświadczenie. Przypomina się sytuacja z uczniami idącymi do Emaus, którzy także rozczarowani trudną sytuacją, nie dostrzegli na początku obecności żywego Boga. Dlaczego tak trudno odnaleźć sens i Boga tam, gdzie doświadcza człowiek bólu po stracie? Kto wie, może by należało z góry założyć, że w trudnych sytuacjach, wtedy, kiedy wydaje się, że Boga nie ma, On właśnie jest.

        Przypatrzmy się i posłuchajmy samego Jezusa. Już od pierwszych zdań w zachowaniu Jezusa dominuje postawa głębokiego współczucia. Jezus „wzruszył się w duchu, rozrzewnił (…) zapłakał, (…) okazał głębokie wzruszenie”. Ludzka uczuciowość to dziś jedno z najbardziej kruchych naczyń. Jak przeżywać uczucia, szczególnie te trudne i bolesne? Objawiająca się na kartach Ewangelii Jezusowa uczuciowość jest wyrazem Jego autentycznego człowieczeństwa, ale jednocześnie przynależy do Drugiej osoby Trójcy św. Jezus w czasie ziemskiego życia nie wstydził się zatem płaczu (por. J 11, 33-35), cieszył się (por. Łk 10, 21) zasmucał (por. Mk 14, 34) a nawet wyrażał swoją złość, święty gniew (por. J 2, 15). Był także wrażliwy na gesty przyjaźni oraz na uczucia ze strony innych (por. Łk 7, 37-47). Nieobce Jego sercu były uczucia związane z cierpieniem (por J 9, 24). Kiedy wnikniemy w Jego przeżycia w Ogrodzie Oliwnym, odkrywamy, że „smutna jest moja dusza aż do śmierci” (Mt 26, 37). Perspektywa zbliżającego się cierpienia wzbudza w Chrystusowym Sercu „drżenie i trwogę (por. Mk 14, 35). Jezus nie tylko ukazuje bogactwo swojego życia uczuciowego. Wskazuje także, że ten uczuciowy wymiar Jego ludzkiego życia był dojrzały, ponieważ był zjednoczony z miłością. Każde uczucie Jego Serca wyrażało prawdziwą miłość. Zatem w naszym życiu każde uczucie, to przyjemnie i to nieprzyjemne, powinno zatem stać się kanałem dla prawdziwej miłości.

         W obliczu śmierci Łazarza Stworzyciel i Zbawiciel człowieka cierpi. Bóg nie stworzył śmierci i nie chce, aby człowiek umarł tą „wieczną śmiercią”. Bóg „drży”, kiedy człowiek poddaje się jakiejkolwiek formie unicestwienia. On jest dawcą życia. Powołuje do życia, a śmierć jest tylko bramą do przejścia po to, aby żyć. On wskrzesza do życia. Proces ten zaczyna się od uwielbienia Ojca i wyrażenia totalnego zaufania do Ojca. W obliczu tragedii Jezus uwielbia Ojca. Widzi dalej i więcej, że oto wielu, widząc cud wskrzeszenia, przejdzie z ciemności niewiary do światła wiary. Kto wie, ile i co marnuje człowiek, poddając się rozpaczy w trudnych wydarzeniach? To jedna z postaw najtrudniejszych: uwielbiać Boga w sytuacjach cierpienia, chwilach przegranych i śmierci. Na słowa Odwiecznego Słowa: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz”, nie tylko zmarły przyjaciel Oblubieńca powstał do życia. „Wielu spośród Żydów, którzy przybyli do Marii i zobaczyli, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego”  (J 11, 45). Prawdziwa miłość nie godzi się na śmierć, co więcej, daje życie i to w obfitości. Jeśli zatem coś odchodzi lub ktoś umarł, to umiera w naszym życiu  po to, aby żyć nową jakością.

Oratio

       Najlepszy Ojcze, wierzę w to wszystko, co objawiłeś w słowie Bożym i co wyjaśniasz poprzez nauczanie Kościoła. W obliczu tej śmierci, która tak mnie porusza, chcę wierzyć w Twoje obietnice, które przekazał nam Jezus. Wyznaję, że życie ludzkie nie kończy się wraz ze śmiercią, ale przez nią przechodzimy do domu Ojca, gdzie jest mieszkań wiele. Gorąco Cię proszę, umocnij moją nadzieję, gdy przeżywam utratę bliskiej mi osoby lub coś we mnie umiera. Udziel mi łaski i odwagi w przeżywaniu trudnych dla mnie chwil. Daj mi to wszystko przeżyć jak najlepiej dla mnie i dla tej osoby, która odeszła. Spraw, aby z tego wydarzenia zrodziło się nowe życie. Prowadź mnie dalej przez życie, bym kiedyś mógł/a na zawsze spotkać Ciebie i tych, którzy są mi bliscy. Amen.

Contemplatio

     Stojąc na grobami najbliższych postaram się wychwalać Ojca za dar życia doczesnego i wiecznego.