Prawdziwi mężczyźni
Piątek, I Tydzień Zwykły, rok II, Mk 2,1-12
Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy. A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga? Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu! On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego.
Trochę obawiam się pisać ten komentarz, bowiem temat jaki postawiłem („Prawdziwi mężczyźni”) jest dość ryzykowny (zaraz się okaże, dlaczego tak sądzę). Z dwóch powodów: po pierwsze jako mężczyzna mam pisać „o swoich”, a po drugie: wnioski, które zaproponuję mogą kogoś „dotknąć”. Cóż zrobić, skoro z mężczyznami dzieje się, jak się dzieje…
Ideał mężczyzny w średniowieczu był utożsamiany z rycerzem, ascetą czy też potężnym i stanowczym władcą. Potrafił zawalczyć o swoją damę. Romeo miał swoją Julię, król Artur walczył o Ginewrę, a Robin Hood uratował Marian. W czasach epoki pozytywizmu, aż do początków XX w. ideałami mężczyzn byli bohaterowie książek. W XX w. tym obrazem stał się żołnierz, patriota. A dzisiaj, w XXI w. jak to wygląda? W wielu przypadkach mężczyzna to wykreowany przez reklamy chłopiec, w rurkach, taki niby luzak z makijażem na twarzy (dosłownie). Niestety w wielu przypadkach (nie we wszystkich) nastąpił regres męskości.
John Eldredge w książce pt. „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy” (zachęcam do lektury nie tylko mężczyzn, ale także kobiety) zapisze: „Tryb życia, jaki prowadzi współczesny mężczyzna, jest sprzeczny z tym, co podpowiada mu serce. Niekończące się godziny przed ekranem komputera, spotkania, notatki, telefony. Świat biznesu wymaga od mężczyzny, żeby był on efektywny i punktualny. Polityka przedsiębiorstwa nastawiona jest na jeden cel: chodzi o to, by zaprząc mężczyznę do pługa i sprawić, by produkował. Jednak dusza nie chce być zaprzężona! Ona nic nie wie o zegarach odmierzających dniówki, ostatecznych terminach czy wykazach zysków i strat. Tęskni za pasją, za wolnością, za życiem. Mężczyzna musi czuć rytm ziemi, musi mieć pod ręką coś namacalnego – ster, szorstką linę albo po prostu łopatę. Czy mężczyzna potrafi spędzać całe dnie tak, by zawsze mieć czyste i przycięte paznokcie? Czy o tym właśnie marzy chłopiec?” (tamże, Poznań 2003, s. 18).
Dobrze. Po tym przydługawym wstępnie spójrzmy na powyższe Słowo Boże, które zamieścił na kartach ewangelii św. Marek. Co ono ma wspólnego z mężczyznami? Zapewne w pierwszym kontakcie uderza nas cud, jakiego Jezus dokonał. Nie bagatela wydarzenie. Postawić „na nogi” człowieka, który od lat był sparaliżowany. Rzeczywiście cud Jezusa poruszył serca wielu spośród tych, którzy uczestniczyli w tym wydarzeniu. Jednak chciałbym się skupić na czymś co może umknąć w pobieżnej lekturze tego wydarzenia. Krok po kroku prześledźmy wspólnie to zdarzenie.
Jezus udaje się do Kafarnaum. Rodzinna miejscowość św. Piotra. Wieści o przybyciu Jezusa rozchodzą się w mgnieniu oka. I zaraz pojawia się tłum ludzi. Ciekawie ujmuje to św. Marek: „Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę”. Oni się zebrali. W sumie nie wiadomo do końca po co przyszli. Może tylko po to, żeby Go zobaczyć, skoro tak wielu o Nim mówiło? Może kierowali się zwykłą ciekawością? Jednak Jezus wykorzystuje to zebranie i „On głosił im naukę”. Jezus korzysta z każdej możliwej okazji, aby tłumaczyć i wyjaśniać człowiekowi, to co pochodzi z ust Bożych, nie bacząc na intencje przychodzących. Tak jak pisał prawdopodobnie św. Paweł w 2 Liście do Tymoteusza: „…głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tym 4,2). Każde miejsce i czas są właściwe, jeżeli chodzi o zdobywanie świętości.
Do grona przebywających i słuchających ludzi dołączają szczególnie mężczyźni. Przypuszczalnie mogło ich być pięciu. Czterech niosących nosze oraz sparaliżowany. Można sobie oczami duszy wyobrazić tę scenę. Kim oni byli, tego nie wiemy. Na pewno byli odważni, silni, a co najważniejsze mieli ogromną wiarę! Tak, mieli niezachwianą wiarę. I już w tym miejscu należy podkreślić kolejną cechę prawdziwego mężczyzny – mężczyzna potrafi żyć głęboką wiarą, potrafi jej bronić, w życiu się nią kierować i innym ją dawać!
Kiedy owi mężczyźni zbliżali się do domu, w którym Jezus nauczał, musieli się zmierzyć z przeszkodą – tłum ludzi blokujących wejście. Gdyby to byli pospolici „rurkowcy” z makijażem na twarzy, prawdopodobnie stwierdziliby, że nie dadzą rady, że nie ma to sensu, że przecież jutro też jest dzień i można poszukać Jezusa, kiedy będzie mniej ludzi. Ewangeliczni mężczyźni są inni. Silna wiara w to, że Jezus może pomóc choremu, podpowiada co mają zrobić. Wdrapują się na dach, ściągają go, wdzierają nosze wraz z paralitykiem i po linach spuszczają przed Jezusa. Pomysłowość, kreatywność, siła, upór w walce o wytrwanie w swojej wierze… Iluż tu cech można by było się nauczyć od nich. Jezus docenia to. Ale co robi najpierw? Odpuszcza grzech! Tak. Jezus na pierwszym miejscu (może nawet ku zaskoczeniu otaczających Go ludzi) uwalnia chorego z więzów grzechów, które popełnił. Bóg jest przede wszystkim lekarzem dusz! Ten czyn nie spodobał się kilku uczonym w Piśmie. Na potwierdzenie tego, że On ma władzę nad grzechami i całym człowiekiem uzdrawia paralityka. Uzdrowienie fizyczne następuje dopiero po uzdrowieniu duchowym.
Ci mężczyźni okazali się prawdziwymi twardzielami wiary! Nie zrezygnowali, nie poddali się trudnościom. Ich trud został doceniony. Tacy powinni być prawdziwi mężczyźni. Nieugięci w swojej wierze, którzy swoją siłę i moc pokładają w Bogu. Nie będzie potrzebny makijaż czy trend zmieniających się mód np. na spodnie. Mężczyzna silny Bogiem będzie walczył o swoją „księżniczkę” (żonę, córkę) i nie pozwoli nikomu ich skrzywdzić. Prawdziwy Boży rycerz.