Prośba Jezusa

Czwartek, Niedziela Zesłania Ducha Świętego, rok II, Mt 26,36-42

I odszedłszy nieco dalej do przodu, padł na twarz i modlił się tymi słowami: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty niech się stanie!” Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: „Tak oto nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”. Powtórnie odszedł i tak się modlił: „Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!”

       W każdy Wielki Czwartek, ta właśnie prośba Jezusa,  abyśmy byli z Nim chociaż godzinę,  pozwala mi trwać w ciemnicy. To jest adoracja, która ma jeden cel - po prostu: chociaż godzinę dla Niego.
       Poniedziałkowa wieczorna adoracja naszej wspólnoty też jakoś mnie pociąga i uczestniczę w niej – ale to są akcje, od czasu do czasu.  Codzienność jest inna. W innych dniach tygodnia, roku, niezwykle trudno jest mi pójść na godzinę modlitwy. Odkryłem już jakiś czas temu coś, co siedzi na dnie serca zamaskowane, wyparte przez świadomość. Po prostu nie widzę efektów, że modlitwa tak naprawdę coś w moim życiu zmienia. Teoretycznie wierzę, ale doświadczenie pokazuje, że nie wybieram modlitwy. To taki pierwszy odruch, ale ile razy przez takie wyhodowane we mnie odruchy wybieram – na przykład ogladanie telewizji – codziennie? Oczywiście uprościłem znacznie, ale wybieram modlitwę raczej w kryzysie, lub jak mam coś zrobić „wyjątkowego”.
       Dzisiaj w  tekście ewangelii uderzyło mnie bardzo wyraźnie , że modlitwa jednak dużo zmienia. „Ojcze, niech Mnie ominie ten kielich”. To jest zrozumiałe, ja też odruchowo modlę się, żeby zmienić pokusę. Oczekuję zmiany okoliczności, innego przebiegu zdarzeń. A Jezus?
      Jezus udał się na modlitwę żeby była owocna i wszystko zmieniła. Modlił się tak długo, aż otrzymał to,  czego oczekiwał, rozwiązanie kryzysu, tego smutku duszy,  o którym mówił. Modlitwa Jezusa zmieniła Jego samego. „Jeśli nie może ominąć mnie ten kilich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!”.

      Ja oczekuję od modlitwy, że wszystko zmieni. Prawie nigdy nie oczekuję tego, aby modlitwa mnie zmieniła!

     Był taki czas, kiedy przez prawie osiem lat regularnie się modliłem i rozważałem Pismo. Wiele razy się zastanawiałem, dlaczego tak mało wtedy do mnie dotarło. Ja po prostu modliłem się o to, by" coś" się  się zmieniło, albo żeby" coś "odkryć. Ale prawie nigdy się nie modliłem „Boże,  możesz mnie zmieniać,  jak chcesz, możesz burzyć moje plany, zmieniać moje cele, marzenia. Moim pragnieniem jest spełniać Twój plan. Mój plan możesz wyrzucić, możesz mnie prowadzić w nieznane…..”
       Dlaczego rzeczy oczywiste i najprostsze odkrywam na końcu?

       I na koniec....
   Podlewałem ostatnimi dniami kwiatki na balkonie. Upał był niemiłosierny, więc trzeba codziennie o nie zadbać. I przypomniałem sobie, że lepiej rano podlewać lub wieczorem. Zanim słońce uderzy, bo wtedy woda wyparuje, zanim zostanie wchłonięta przez rośliny.
      Jeśli modliłbym się codziennie, tak po prostu, żeby Bóg robił to, co chce, a nie to,  co ja chcę - to w momencie kryzysu i pokusy byłbym może zmieniony i przygotowany,  aby wybierać dobrze. Kiedy już żar leje się z nieba, bardzo trudno słabemu ciału poprawnie się zachować i wybrać to, co dobre – nawet kiedy duch ochoczy.