Przychodźmy do Jezusa

Środa, 4 Niedziela Wielkanocna, rok I, Mt 11,25-30

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

 

      Czy to nie jest cudowne, że to Jezus zaprasza nas, abyśmy składali na Jego barki nasze ciężary i troski. Czy jakiś inny „bóg” mógłby coś podobnego zaproponować człowiekowi? Pomimo tak jasnej i oczywistej zachęty, my ludzie tak często nie dowierzamy, że coś takiego jest możliwe. Może dlatego tak często błądzimy po manowcach, szukając pomocy nie tam, gdzie trzeba. 

      A co się dzieje, gdy zaczyna nam się powodzić nieco lepiej. Ufamy wtedy naszej inteligencji, pieniądzom, znajomościom. Ulegamy pokusie tzw. życiowych sukcesów i zaczynamy rozpychać się brutalnie łokciami. 

      Droga Ewangelii jest jednak inna. Wyznacza ją sam Jezus, dając nam przykład życia pokornego i łagodnego. On z nikim nie walczy i nikogo nie poniża. Bardziej chce służyć, niż być obsługiwany. Zachęca nas, abyśmy po pokrzepienie przychodzili do Niego, a nie stawali „pod budką z piwem”, albo angażowali nasze serca w kiczowate i nigdy nie kończące się telenowele. 

 

Inne komentarze ks. Mariusza