Przyjąć dar Bożej mądrości

Sobota, Św. męczenników Karola Lwangi i Towarzyszy (3 czerwca), rok I, Syr 51,12-20b

Będę Cię wielbił, Panie, i wychwalał, i błogosławił Twojemu imieniu. Będąc jeszcze młodym, zanim zacząłem podróżować, szukałem jawnie mądrości w modlitwie. U bram świątyni prosiłem o nią i aż do końca szukać jej będę. W jej rozkwicie, jakby dojrzewającego winogrona, rozradowało się nią me serce, noga moja wstąpiła na prostą drogę, od młodości mojej idę jej śladami. Nakłoniłem tylko trochę ucha, a już ją otrzymałem i znalazłem dla siebie rozległe wykształcenie. Postąpiłem w niej, a Temu, który mi daje mądrość, chcę oddać chwałę. Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn, zapłonąłem gorliwością o dobro i nie doznam wstydu. Dusza moja walczyła o nią i z całą starannością usiłowałem zachować Prawo; ręce wyciągałem w górę, a błędy przeciwko niej opłakiwałem. Skierowałem ku niej moją duszę i znalazłem ją dzięki oczyszczeniu.

 

„Gdy byłem młody, nim jakiś błąd popełniłem, szczerze poprosiłem w modlitwie o mądrość” (Syr 51,13).

Wyznanie Syracha przywodzi mi na myśl inną modlitwę – wołanie młodego Salomona, który u progu swoich rządów prosi o „serce zdolne do uważnego słuchania” (1 Krl 3,9). I jestem pewien, że takie serce spełnia warunek sine qua non, by przyjąć dar Bożej mądrości – umiejętność słuchania ze szczerym pragnieniem bycia posłusznym wobec Słowa jest i dziś na wagę nie tyle przemijającego złota, ile przyjaźni z Bogiem. A dalsze wersety ostatniego rozdziału Mądrości Syracha dają niezwykłe świadectwo tej przyjaźni (o której Syrach nie napisze jawnie, bo szacunek i bojaźń mu na to nie pozwolą). Taka bliskość z Bogiem naprawdę otwiera oczy i pozwala doświadczyć nieogarnionej Miłości, która zachwyca potęgą miłosierdzia.

Nie dziwię się, że reakcją człowieka jest radosne uwielbienie, które samo z siebie chce poruszyć każde serce szczerze szukające Boga… I modlę się, byśmy dali się porwać temu dziękczynieniu i nie wstydzili się wielbić Boga (por. Syr 51,29) – On po prostu na to zasługuje!