PyTajniacy

Jak to zwykle w przypadku tzw. hitów, utwór Natalii Nykiel zatytułowany “Bądź duży”, wpadł mi w ucho przypadkiem, płynąc z samochodowego głośnika. Jeśli ktoś śledzi karierę tej wokalistki, może powiedzieć: “rychło w czas!”. W końcu premiera miała miejsce we wrześniu zeszłego roku. Niemniej sens tekstu nie traci na aktualności. Jest to swego rodzaju manifest, skierowany do mężczyzn leniwych, biernych i o wszystko pytających swoją wybrankę. O ile w dzisiejszym świecie mężczyźni na ogół nie mają problemu z samodzielnością w życiu zawodowym, to po pracy przeważnie oddają inicjatywę. Facet, przejmujący stery w związku czy w życiu rodzinnym, to prawdziwa rzadkość. I skoro piosenka, która stara się dotknąć tego problemu, na stronie jednej z najpopularniejszych rozgłośni komercyjnych ma ponad 1.300.000 odsłuchań, zaś na YouTube ponad 20.000.000 wyświetleń, “to wiedz, że coś się dzieje”.

Pewnie jakaś część tych dwudziestu milionów to miłośnicy urody artystki, tudzież jej niekonwencjonalnego brzmienia, ale dam sobie rękę uciąć, że znakomitą większość stanowią tu panie. Czyżby kobiety miały dość ciągłych “pytajniaków” u boku? Niektóre nie. Jedna ze słuchaczek stwierdziła, że wołanie “bądź dużym chłopcem” to przejaw czystego egoizmu. “Nie podoba ci się facet, to sobie zmień” - głosi komentarz pani nie - egoistki. Na szczęście to nieliczne przypadki. Mam wrażenie, że Natalia Nykiel wyraziła pragnienie wielu kobiet, tęskniących za mężczyznami, którzy potrafią brać sprawy w swoje ręce i przewodzić im tak, że związek kwitnie. Drugie wrażenie, które mam to, że jest to głos kobiet, walczących i chcących dobra swojego partnera. Trochę to powywracane, bo to mężczyzna powinien walczyć - tak o swoją wybrankę, jak i o siebie - ale gdyby z kolei dzisiejsi faceci nie byli powywracani, nie byłoby powodu pisać takiej piosenki.

Ktoś może się zżymać, że posługuję się przykładem ledwie 20 - letniej dziewczyny, która pewnie o życiu wie jeszcze niewiele. Cóż, tekst, który napisała, znamionuje, że coś nie coś już wie i chyba właściwie diagnozuje uciążliwą przypadłość współczesnych mężczyzn, którą roboczo nazwałem “pytajniactwem”.

Słanie ciągłych pytań do kobiety jest oczywiście tylko objawem. Mały chłopiec pyta, bo nie wie. Ale duży pyta już tylko dlatego, bo mu się nie chce wiedzieć. Bo to dla niego zbyt duży wysiłek przejąć inicjatywę, coś zorganizować, zaimponować itp. Oczywiście są kobiety, którym to pasuje, ale umówmy się - Bóg to zaplanował nieco inaczej. Kiedy w raju inicjatywę przejęła kobieta, nie skończyło się to najlepiej. Przepraszam, jeśli was uraziłem drogie panie, ale tu chodzi bardziej o przebiegłość szatana niż o was. W Bożym zamyśle to mężczyzna lepiej zna ten świat i ma więcej cech przywódczych. Jeśli w związku to do kobiety wciąż należy inicjatywa, być może taki związek się ostanie, ale nie będzie potrafił żyć pełnią życia. I na szczęście, patrząc na piosenkę Natalii Nykiel, wygląda na to, że są jeszcze kobiety, które to dostrzegają i swoich mężczyzn mobilizują. 

Nie chciałbym być w tym wszystkim źle zrozumiany. Część mężczyzn może się wystraszyć jakichś wygórowanych wymagań, potrzeby ciągłej inicjatywy czy też zakazu zadawania kobiecie pytań. Nie o to oczywiście chodzi. Niezdrowa jest sytuacja, gdy to od kobiety wszystko zależy i musi ona postawić stempel na każdej decyzji. Od tego wyjdźmy i niech każdy mężczyzna, który ma wrażenie, że ten problem go dotyczy, spróbuje znaleźć wraz ze swoją wybranką pewien złoty środek. Bo oczywistym jest, że druga skrajność też będzie niezdrowa.

Skąd w tytułowych “PyTajniakach” wyakcentowanie “Tajniaków”? Nie jest to tylko zabawa słowem. Mężczyzna, którzy woli zrzucać odpowiedzialność za różnorakie decyzje na kobietę, zataja lub daje zatajać w sobie pozytywne cechy, które mogą czynić związek komplementarnym. Bo w relacji potrzeba w takim samym stopniu męskiego zdecydowania, jak i kobiecej subtelności. Tymczasem mężczyzna często bywa swego rodzaju tajniakiem, który siedzi i obserwuje, woli pozostać niezauważony z boku, wyznając kult niekoniecznie świętego spokoju. Dlaczego niekoniecznie? Bo tego typu święty spokój czyni z jego związku odwrotność świętości. A jeśli chcemy wchodzić w związki nie dla zabawy, ale na poważnie, to naszym celem powinna być ich świętość. I nie jest to nic górnolotnego, bo będą one święte, jeśli będziemy potrafili z dnia na dzień wkładać w nasze relacje szczery wysiłek, wychodząc z naszego tajniactwa i pytajniactwa.

***

W świecie komercji zdarzają się więc paradoksy. Z jednej strony wychowuje nam on flejtuchów, którym się nie chce ruszyć głową, a z drugiej nagle woła, by takowi wzięli się za siebie. Widocznie tekst Natalii Nykiel jest w przypadku owego świata tylko ważnym, bo ważnym, ale jednak wyjątkiem od reguły.