Pytanie
Czwartek, VIII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 9,22-25
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?
Oglądałem pewną dyskusję między Richardem Dawkinsem, a Benem Steinem. Interesujący był początek tej krótkiej dysputy. Oto on:
Ben Stein - Napisał Pan, że Bóg jest psychotycznym, szalonym sprawcą zła zwodzącym ludzi.
Richard Dawkins - Nie, nie całkiem tak napisałem. Napisałem coś lepszego. Bóg Starego Testamentu jest prawdopodobnie najbardziej nieprzyjemną postacią w starożytnej fikcji literackiej. Zazdrosny i dumny z tego, litościwy, niesprawiedliwy, nieprzebaczający dziwoląg. Mściwy i żądny krwi, uciskający różne grupy etniczne. Antyfeministyczny homofon i rasista, infantylny ludobójca, synobójca, nieznośny, megalomański, sadomasochistyczny i rozkapryszony, wrogo nastawiony tyran.
Ben Stein - To jest to, co Pan myśli o Bogu?
Richard Dawkins – Tak.
Pytanie, jakie chciałbym Ci zadać, jest krótkie, ale może być brzemienne w skutkach. I oby tak było. Jaki obraz Boga Ty nosisz w swoim sercu i umyśle? Jeśli gdzieś w tyle głowy siedzi jeszcze strach przed Bogiem jako okrutnikiem, kłamcą i manipulatorem, to jasnym będzie, że silna pozostanie pokusa „urwania się” spod kontroli Wszechmocnego, ale nie wszystkich kochającego Boga. Przykre to, ale jakże prawdziwe. Ile razy, jak Adamowi i Ewie, gorzki psikus robią takie pokusy podejrzeń, niedowierzania i zwątpienia w Bożą miłość. Ile razy łapiemy się na tym, że próbujemy po swojemu zorganizować sobie życie, że poddajemy w wątpliwość Boże prawa. Ale tym, co jest chyba źródłem nieporozumień i tragedii, jest właśnie silne podejrzenie, że Bóg mnie nie kocha, że nie chce mnie dopuścić do bliskości z sobą i nie traktuje mnie poważnie. To poczucie pozostawienia samemu sobie nawet przez Boga jest wystarczająco dużym dyskomfortem. Dlatego może i robiąc na złość (pytanie - komu?), odpowiadamy naszym nieposłuszeństwem, naszym uporem. Oczywiście Bóg, dając ludziom wybór, uprzedza, że nie znajdą Go na drodze śmierci, a tylko na drodze życia. Kiedy wchodzimy na drogi niosące śmierć, nieszczęście i przekleństwo, Bóg jak ojciec marnotrawnego syna pozostaje w domu, w granicach swojego obejścia. Wie, co robimy w obcej krainie, dobrze wie, jak cierpimy, ale czeka, aż sami dorośniemy do decyzji powrotu. Wysyła posłańców, którzy przypominają nam o Ojcu, ale gdy czynimy grzech, Bóg nam w tym nie dopomaga. „Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami! Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było i byty tego świata noszą zdrowie; nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi” (Mdr 1, 12-14)
Przeżyłem przed paroma miesiącami pewną przygodę, która dobrze zilustruje prawdę o wyborach i ostrzeżeniach.
W maju byłem w Bośni-Hercegowinie. Bałkany. W czasie powrotu podjęliśmy decyzję, aby nie jechać podrzędną drogą, mimo że wiele samochodów omijało właśnie tę trasę, zaznaczoną jako ,,główna”. Z czasem mieliśmy się przekonać, dlaczego. Minęliśmy Pale i „schody się zaczęły”. Przez 40 km z okładem nie widzieliśmy żywego człowieka. Po drodze co pewien czas mijaliśmy groby cudzoziemców, a gdy już zjeżdżaliśmy w dół, do Gorażde, naszym oczom ukazała się tablica. Zrozumieliśmy, że obok nas, poza drogą, możemy przeżyć niemiłe ,,wdepnięcie” na czającą się w ziemi śmierć. Tablica ostrzegała, że teren jest zaminowany.
Droga była wąska i kręta. Długi czas pięliśmy się pod górę, aby naszym oczom okazała się panorama bośniackiej części Republiki Serbskiej. Zapierający dech w piersi widok. I takie jest także wędrowanie po drogach Bożych. Od czasu do czasu zapiera nam dech w piersiach, kiedy uświadomimy sobie, że wszystko jest dla nas, dane od Boga, kiedy zauważymy Jego obecność w świecie. I jego Opatrzność.
Stanęliśmy obok znaku, informującego o minach i zrozumieliśmy jedno. Niebezpieczeństwo jest bardzo realne - ono czai się tuż poza drogą. Widzieliśmy Gorażde jak na dłoni, ale nie moglibyśmy przejść do niego przez las, gdzie w lecie pewnie roi się od jagód, malin i innych przysmaków, a jesienią od grzybów. Kusi pięknem, kusi owocami, kusi zwierzyną, nietkniętą od lat przyrodą i żywą zielenią. Kusi, abyś postawił tam nogę i … znalazł, jeśli nie śmierć, to przynajmniej kalectwo. Może uda się wejść nawet i głęboko, ale na końcu i tak zapłacisz zdrowiem lub życiem.
Tak jest i z nami, gdy nie słuchamy Boga, który postawił cały szereg tabliczek uprzedzających o niebezpieczeństwie, o możliwości śmierci. Jeśli podejrzewasz, że sobie z Ciebie kpi i nie chce, abyś widział i cieszył się bogactwem tego, co określił jako niebezpieczne i uśmiercające, to zaczniesz próbować na to terytorium wejść. Pierwsze kroki mogą być bezbolesne, ale nie bez konsekwencji. Jeśli pójdziesz dalej, niechybnie długo nie nacieszysz się życiem, a możesz stracić przede wszystkim i życie wieczne.
A te groby przy drodze? To były groby ofiar min – miejscowych i saperów. Niedawno dane mi było dowiedzieć się z relacji, z rozmowy z oficerem NATO, że ten teren, przez który przejechaliśmy prawdopodobnie nigdy nie będzie rozminowany. Jest to obszar małowartościowy ekonomicznie i najeżony minami ,,plastikowymi”, trudnymi do wykrycia, poza tym, teren jest bardzo trudny do poruszania się. Myślę, że tak samo powinniśmy spojrzeć na to, co pojawia się przed nami w życiu. Mamy wybór. Możemy ruszyć oznakowaną drogą, przeżyć trud, ale i zachwycić się tym, co nam daje Bóg. Być może będziemy czasami nielicznymi, którzy wybierają Bożą drogę, ale prowadzącą niezawodnie do celu, bo i jedyną. Możemy też dać się skusić pięknu tego, co niezbadane, nie zważać na ostrzeżenia i być ranionymi lub zabijanym na ciele i duszy. Wybór należy zawsze do nas i nie możemy się uskarżać, że nikt nas nie uprzedzał.
Życzę Ci zatem umiejętnego odnajdywania drogi Pana, powrotu, jeśli się pogubiłeś i nieschodzenia z wytyczonego szlaku. Dosyć się już nacierpiałeś z powodu poprzednich, błędnych kroków. Zaufaj Bogu Biblii, Bogu miłości i miłosierdzia. Nie wszystko, co wydaje Ci się potrzebne i pożyteczne, niesie z sobą życie. Nie wychodź poza tabliczkę. Ona stoi tam w konkretnym celu.
Fot. sxc.hu