Pytanie

Piątek, bł. Karoliny Kózkówny, dziewicy i męczennicy (18 listopada), rok II, Ap 10,8-11

Ja, Jan, znów usłyszałem głos z nieba, jak zwracał się do mnie w słowach: «Idź, weź księgę otwartą w ręce anioła stojącego na morzu i na ziemi!» Poszedłem więc do anioła, mówiąc mu, by dał mi książeczkę. I rzecze mi: «Weź i połknij ją, a napełni wnętrzności twe goryczą, lecz w ustach twych będzie słodka jak miód». I wziąłem książeczkę z ręki anioła, i połknąłem ją, a w ustach moich stała się słodka jak miód, gdy zaś ją spożyłem, goryczą napełniły się moje wnętrzności. I mówią mi: «Trzeba ci znów prorokować o ludach, narodach, językach i o wielu królach».

 

Przez ostatnie dni wręcz połykałem Boże Słowo. Stawało się ono rzeczywiście jak miód. Potem zawsze jednak następuje weryfikacja mojego przyjęcia Objawienia w kontekście przyjęcia go przez innych. Zadaję sobie jako ksiądz ciągle jedno pytanie: jak moja słodycz może stać się słodyczą dla innych? W przeciwnym przypadku wewnątrz siebie zawsze będę odczuwał gorycz.

Trzeba głosić Jezusa i modlić się za tych, do których Bóg mnie posyła, aby odczuli miłość Boga, by spotkali kochającego Ojca, nie w umyśle, ale w sercu.